Odejście naszych najbliższych wiąże się z przeglądaniem pozostawionych po nich rzeczy. Te pamiątki dla wielu nie mają większego znaczenia i tylko najbliższa rodzina docenia ich wartość.
Nie inaczej jest i w naszym przypadku. W domu po teściach wciąż znajduje się wiele różności, które z czymś tam się kojarzą albo maja jakaś wymowę odrobine historyczną. Teściowa miała bogate życie. Żyła bowiem w miejscu i czasach, które swe piętno odcisnęły nie tylko na niej. Każdy zna znaczenia słowa Wołyń i każdy zna określenie Syberia. W obu tych miejscach była również ona. Widziała na własne oczy koszmar pogromu swoich sąsiadów przez Ukraińców. Udało się jej rodzinie uciec i przeżyć to okrucieństwo. I choć to swego rodzaju szczęście to już po chwili znalazła się w pociągu wywożącym ją z całą rodziną na Syberie.
Podróży nie przeżył najmłodszy brat. Zmarł również ojciec. Na nią, jako na najstarsze dziecko spadł obowiązek utrzymywania rodziny. Miała tylko osiemnaście lat gdy zaprzężono ją do ponadludzkiej pracy w tajdze przy wyrębie drzew. Wynagrodzeniem był bochenek chleba. Od rana do nocy bez względu na pogodę ciężka praca.
To również przeżyła. Wreszcie udało jej się wrócić do kraju. Wojna skończyła się dwa lata wcześniej. Nie było jednak łatwo uzyskać pozwolenie na powrót. Uciekała dwukrotnie. Za drugim razem wreszcie się powiodło. Czy ktoś maszerował w śniegu dwieście kilometrów? Tyle było do najbliższej stacji, z której wróciła do Polski.
Nie myślała wtedy pod czyją strefa wpływów znalazł się nasz kraj. Najważniejsze, że mogła być u siebie.
Przez te wszystkie traumatyczne wydarzenia, wszystko co miała było spakowane w małym drewnianym kuferku. On też wraz z nią wrócił do Polski. Zaległ na strychu już tylko bardziej jako rzecz, z którą ciężko się było pożegnać. Leżał tak latami, niczyjej uwagi specjalnie nie przykuwając.
W domu należało jednak powoli robić to czego nikt nie lubi. Przeglądnąć rzeczy, zatrzymać to co się potrzebuje, rozdać resztę lub po prostu wyrzucić.
Kuferek już dawno wpadł w oko mojej córci. Tylko jak go przetransportować do Meksyku? Jego stan był już bardzo kiepski. Luźne klepki odpadały i wyglądało, że takiej wycieczki może już nie przetrwać. Dodatkowo jego rozmiary nie pozwalały na ulokowanie go w walizce.
Podczas ostatniego pobytu w kraju udaliśmy się na lotnisko aby dowiedzieć się o możliwościach jego transportu. Okazało się, że takowe istnieją. Należało go tylko odpowiednio zabezpieczyć aby nie stanowił zagrożenia z uwagi na metalowe okucia.
W Warszawie przy nadawaniu bagaży przedstawicielka linii spojrzała na niego beznamiętnie i spytała co to takiego. Kiedy moja córka opowiedziała jej historie kuferka ta bez zastanowienia nadała jemu status priorytetu. Dzięki temu był załadowany jako ostatni by mógł ujrzeć światło dzienne jak najszybciej.
Doleciał, przetrwał chociaż nie spodobał się meksykańskim pogranicznikom.
Jego historia wciąż trwa a wraz z nim pamięć o babci i tamtych czasach.
Cudowna historia! Jak ja takie lubię, i takie domowe szpargały też uwielbiam, z duszą, ze swoją historią w tle. To duży kufer? Bo zdjęcie jakoś tego nie oddaje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie pamietam rozmiarów. Ale był zbyt duży by zmieścić się do walizki. Ponoć jednak zmieścił się w wymiarach gabarytowych dla normalnego bagażu.
PolubieniePolubienie
No to też ciekawa wielkość. A w środku nie znaleźliście jakichś starych listów, ciekawych zdjęć?
PolubieniePolubienie
To co było w środku, teściowa widać nie chciała. Mało mówiła o tamtych czasach. Pozostawiły na niej dość dużą traumę.
PolubieniePolubienie
To prawda, dla niej to była ogromna trauma, ale dla Was dzisiaj byłaby wartość historyczna.
PolubieniePolubienie
Pewnie cis na strychy jeszcze pozostało. My nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Ale szwagier, kto wie może coś jeszcze wygrzebie.
PolubieniePolubienie
To byłoby niesamowite. Zwłaszcza odręcznie pisane lub zdjęcia. Mnie zawsze poruszają takie pamiątki.
PolubieniePolubienie
Wszystko jeszcze możliwe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jaka dzielna kobieta, a co było w kuferku, bo może jakieś zdjęcia ze przykrego życa i poniewierki!
PolubieniePolubienie
Nie poznaliśmy nigdy zawartości kuferka. Jedynie on pozostał po tamtych czasach.
PolubieniePolubienie
O matko, to trzeba spenetrować i dokładnie opisać.
W głowie sie nie mieści, ile ci ludzie potrafili znieść i przetrwać!
PolubieniePolubienie
Kuferek już w Meksyku. Strych będzie jeszcze penetrowany. Kto wie jakie jeszcze tajemnice kryje.
Wiem, że to inne czasy, ale mówią, że dzisiejsza młodzież ma ciężko. Śmiać się czy płakać?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Każdemu się wydaje, że ma gorzej, bo nie poznał jeszcze prawdziwej tragedii…
PolubieniePolubienie
To jest właśnie straszne. Maszerują z rękami Heil Hitler a nie wiedzą co to jest wojna.
PolubieniePolubienie
Zawsze, kiedy słyszę takie opowieści, jak ta, czuję się zawstydzona. Bo zdarza mi się i narzekać, i załamywać i psioczyć, a nie mam do tego żadnego prawa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W kontekście jej życia i moje problemy zawsze zdawały się jakimś użalaniem się nad samym sobą. Tak jakby mało tego wszystkiego spotkało ją w życiu, bo ostatnie trzy lata spędziła sparaliżowana w łóżku. 😪
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawa historia! Okazuje się, że czarne owce są nie tylko u nas w kraju.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj masz racje. Padliny żerującej na innych nie brakuje nigdzie.
PolubieniePolubienie
Nieco ponad rok temu opisałem:
http://legionypolskie.blogspot.com/2018/02/historia-pewnego-rodzinnego-stoka-i.html#comment-form
historię „rodzinnego stołka”. Też wyemigrował z Polski do Francji. Widzę, że mamy podobny stosunek do pamiątek rodzinnych. 😉
PolubieniePolubienie
Ja bardzo się przywiązuje do pamiątek. Córka ma to chyba po mnie. Przeczytałem historie o zydelku. Osobiście nigdy nie miałem możliwości „pociągnąć” teściowej za język w sprawie kuferka. Dopiero teraz cała historia odżyła gdy moja córka zaczęła usilnie zabiegać o transfer kuferka do Meksyku.
PolubieniePolubienie
Na „moim” zydelku – wystawianym przed drewnianą przybudówkę/altankę – przysiadało codziennie kilkadziesiąt osób z najbliższej rodziny, oraz zaprzyjaźnionych sąsiadów. Tu rozpoczynał się t.zw. small talk (wg dzisiejszego słownictwa). Poważniejsze rozmowy przenosiły się na dwie ławki stojące w głębi ogrodu. Rodzinne opowieści słuchaliśmy z otwartą „koparą”, ale nikomu nie przyszło do głowy, aby jakoś pogłębić temat, i teraz brakuje szczegółów.
PolubieniePolubienie
„Spieszmy się wysłuchać ludzi… dopóki żyją”…
Wszyscy to mamy. Jak jest dobry ku temu czas, to nie słuchamy, albo nie zapisawszy – zapominamy
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niby każdy zna to zdanie, a jednak….
PolubieniePolubienie
Bo i było czego słuchać. Te nasze czasy jakieś takie bez wyrazu.
PolubieniePolubienie
Super że o niego zadbaliście, bo kryje w sobie naprawdę nie łatwą historię. Ktoś powie że niby zwykły przedmiot, ale takie przedmioty, gdy ktoś potrafi słuchać, potrafią naprawdę wiele powiedzieć i są wspaniałą pamiątką.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeszcze przez chwile będzie opowiadał i opowiadał.
PolubieniePolubienie
Nie wiem, może przemawia przeze mnie sentymentalizm, ale sam lubię takie stare rzeczy, do tego stopnia że na strychu nie da się przejść… Mam nawet taką płaskorzeźbę w kształcie głowy jakiegoś stwora, która dawniej zdobiła pałac Zamoyskich 🙂 Ale nie napiszę skąd się wzięła na moim strychu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tamte stare rzeczy coś w sobie miały. Dzisiaj większość nadaje się do jednorazowego użytku.
PolubieniePolubienie
Podobnie jak dzisiejsi ludzie…Wiem, to okropnie zabrzmiało,ale dziś już tak wielkiej wagi jak dawniej się chyba do niczego nie przywiązuje…
PolubieniePolubienie
Wydaje mi się, że rozpuszczono ludzi przywilejami. Do niczego nie mają zatem szacunku.
PolubieniePolubienie
Pytanie jak to przeżyją gdy kiedyś tych przywilejów zostaną pozbawieni… Bo historia potrafi różne scenariusze pisać…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bezdzietny dżungla. Silny przeżyje, słabego zeżrą
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak to w świecie bywa…
PolubieniePolubione przez 1 osoba