Dzisiaj będzie wspomnieniowo. Nie może być inaczej, bo to choć smutny, to dzień specjalny i taka sama data.
Dokładnie rok temu moja teściowa opuściła nas i z ekspresu „życie” wysiadła na stacji wieczność. Wsiadła do tego pociągu w marcu dwudziestego czwartego roku ubiegłego stulecia, by dobić do ostatniego przystanku, na tej drodze zwanej życiem, dokładnie rok temu.
Nigdy nie lubiłem słowa teściowa. Jest w nim coś pejoratywnego, wynikającego zapewne z tysiąca kawałów na ten temat. Uogólniamy i generalizujemy, taka nasza natura. Tymczasem teściowa teściowej nierówna. Będę zatem używał określenia babcia bo zdaje mi się mieć odrobine więcej ciepła, na które moja teściowa zasłużyła.
Babcia niewątpliwie była „charakterna” o silnej osobowości. Ale jakże może być inaczej. Jako szesnastolatka znalazła się na Syberii, wcześniej doświadczając okrucieństw zbrodni znanej pod określeniem Wołyń. Widziała na własne oczy to wszystko co starał się na pokazać film na ten temat. Bazując na jej opowiadaniach to film nie do końca pokazał barbarzyństwo tych zdarzeń.
Potem siedem lat w przenikliwym mrozie, wykonując prace ponad swoje siły i możliwości. Pomimo tego zawsze powtarzała, że więcej zła doznała od ukraińskich sąsiadów niż ruskich strażników. Niezbyt to brzmi politycznie poprawnie, babcia jednak mówiła to co czuła.
Wróciła do kraju, którego istnieniu dzisiejsza władza zaprzecza, w czterdziestym siódmym roku. Jak wszyscy po wojnie wzięła się i ona do odbudowy. Nie wiedziała przecież wtedy, że to ją zakwalifikuje do gorszego sortu. Napewno gdyby się tego spodziewała to i tak by wszystko zrobiła po swojemu. Potem jak to w każdym życiu, przyszła rodzina i dzieci.
Postanowili wybudować dom gdy dziewczyna mojego życia była jeszcze dzieckiem. Budowali go razem z dziadkiem sami. Oczywiście mieli paru fachowców ale gros pracy w budowę, to praca ich własnych rąk. Luśka, czyli żona, mówi, że sami wypalali cegły. Niepojęte.
Nie była zachwycona moim pojawieniem. Dzisiaj nawet się nie dziwię. Byliśmy po drugim roku studiów. Obawiała się zatem, że Luśka ich nie skończy. Skończyła i to w terminie. Zdążyła nawet zostać matką w międzyczasie. Wtedy nikt nie pytał o pięćset plus.
Tęskniła za nami gdy wyjechaliśmy ale jak to ona zacisnęła zęby i pogodziła się z faktem, odwiedzajac nas za wielkim stawem wielokrotnie.
Dobiła w całkiem niezłym zdrowiu do dziewięćdziesiątki. Byliśmy wtedy w kraju i razem to świętowaliśmy przy okazji wydając naszą córcię. Długo odmawiała pomocy, bo taka właśnie była.
Ostatnie czternaście lat swojego życia była sama. Czuła się najlepiej u siebie, wsród sąsiadów, z którymi razem budowali swoje domy. Aż przyszedł ten feralny dzień we wrześniu cztery lata temu. Rozległy udar zmienił jej życie w jeszcze większy koszmar od tego, który już przeżyła. Gdy staliśmy przy niej na intensywnej terapii, lekarz radził nam się z nią żegnać. Widać to nie miał być jednak ten dzień. Choć już nigdy nie powiedziała słowa i nie była w stanie nic zrobić o własnych siłach to była z nami jeszcze przez trzy lata. Była w innym świecie. Nie wiedzieliśmy ile i czy cokolwiek rozumie. Kiedyś jednak mocno zezłoszczony na coś co mi wypadło z rąk warknąłem do siebie „do dupy”. Babcia wybuchnęła takim śmiechem, że zdaliśmy sobie sprawę, że gdzieś tam walczy ze swoimi słabościami. Taka została w mojej pamięci.
Pójdę już, by zapalić świeczkę.
Pięknie, ciepło piszesz o bliskiej osobie. Tyle zrozumienia w tym i chęci pomocy. Szacun
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Nie było to trudne, bo była to wyjątkowa osoba. Dzięki jednak za dobre słowo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Będąc kiedyś za komuny na Ukrainie z wizytą u rodziny, po dużej wódce, też szarpaliśmy się o to w którą stronę jadą pociągi z ziemniakami. Teraz z następnym pokoleniem nie mamy kontaktu i nikt nie tęskni…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj mocno pokręcona jest ta nasza historia. Co gorsze dzisiejsi nawiedzeni historycy jeszcze bardziej ją wykręcają. Babcia nigdy nie chciała wracać w tamte strony. Wspomnienia były zbyt traumatyczne.
PolubieniePolubienie
O rany…… Jak się wzruszyłam…….. I tak mi przykro, że „babcia” była uwięziona we własnym ciele po udarze. Przerażające jest nie wiedzieć, co się dzieje w umyśle takiej osoby. Ale śmiech ze słowa dupa daje nadzieję na to, że jednak nie cierpiała za mocno. Pięknie to opisałeś… Co jeszcze mogę napisać….. Może to:
❤
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Serdeczne dzięki za te słowa. Ona zawsze się najbardziej bała właśnie takiej sytuacji. No cóż my swoje a życie swoje.
PolubieniePolubienie
Ja boję się tego samego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wiesz, chyba wszyscy. Lepiej o tym nie myślec bo ponoć myślami można to ściągnąć na siebie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Coś cudownego, takie wspomnienia o Babci.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jest tego dużo więcej. Jeśli patrzy na nas gdzieś tam z góry, niech wie, że pamiętamy.
PolubieniePolubienie
Mężczyźni rzadko tak piszą o swoich teściowych.
Moje uznanie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myśle, że te kawały i żarty o teściowych maja coś z tym wspólnego. Dzięki.
PolubieniePolubienie
Witaj;
Czy wiesz, że w/g prawa teściową i synową jest się do końca życia, nawet po rozwodzie młodych?
Wzruszająca notka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczerze mówiąc nie wiedziałem. Czysto dotyczy rownież zięcia i teścia?
Dzięki za wpis.
PolubieniePolubienie
Oczywiście 🙂 Powinowactwo zostaje na wieki.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na szczęście moje, udało mi się pozostać przy jednej parze teściów. Dzisiaj, może się mylę, ale wydaje mi się, że to powinowactwo rośnie w tempie geometrycznie, cokolwiek to znaczy, przyspieszony. Taka np. córka pewnego prezydenta, ma już dość sporą rodzinę.
PolubieniePolubienie
Przypomniała mi się podobna historia z moją mamą. W połowie lat 80′ ub.w. mama zaczęła tracić pamięć. Jako psycholog poradziłem jej by zmieniła tryb życia – jadała tłusto (golonki, schaby na smalcu) a, że nie tyła to poprawiała to mlecznymi czekoladami i słodkimi ciastkami z kremem. Do obiadu lubiła lampkę dobrego koniaczku, albo wina ziołowego. Paliła jak smok do 40 szt/dobę, do tego ulubionym jej zajęciem było wylegiwanie się przed telewizorem, itd., itp., … Z moich rad skorzystała tylko z jednej – na leżąco rozwiązywała krzyżówki. I w takim stanie ok. 1987 r. dopadł ją Alzheimer, choroba wówczas nierozpoznawalna. Przez kolejnych 5 lat leczono ją na wszystkie inne przypadłości starcze, ale nie na Alzheimera. Mama lubiła wszystkie gry karciane, i to mnie najbardziej zadziwiło, gdy już nie nie poznawała najbliższych i niczego nie potrafiła zapamiętać to nadal bardzo sprawnie, lepiej od nas (!), potrafiła prowadzić np. zapis brydżowy. Nie potrafiła przydzielić nam imion, ale trafnie obliczała wszelkie punkty tej gry (brydżyści wiedzą, że nawet zapis decyduje o licytacji). Miała przebłyski, ale coraz rzadsze, i w takim stanie odeszła od nas …
Widzę, że miałeś podobnie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Coś w tym stylu. Trochę gram w brydża i rzeczywiście to o czym piszesz to coś niesamowitego. Generalnie jednak to wspaniałe wspomnienie.
Z biegiem czasu różnice pokoleniowe powoli się zacierają. Dzisiaj ja juz inaczej patrzę na te Babci logicznie nielogiczne, a może odwrotnie, zasady. Budzą we mnie coraz więcej szacunku, może to wiek. Tak czy inaczej łatwo im nie było, powoli odchodzą i sądzę, że warto o nich pamietać. Dzięki za ten komentarz.
PolubieniePolubienie
Rzadko się zdarza tak piękna laurka dla teściowej. Szacunek.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Samemu będąc teściem zmienia perspektywę. Na tym odcinku mam więcej do zrzucenia sobie niż mojej teściowej. Mało patrzymy na siebie, oceniając innych.
PolubieniePolubienie
Bardzo wzruszające wspomnienia. Serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuje i rownież pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba