Chociaż wiekowo bliżej nam do prawostronnych to jednak lepsze relacje mamy z lewostronnymi. Wynika to przede wszystkim z faktu, że nasza sąsiadka po prawej jest tylko hiszpańskojęzyczna a moja pani domu zaś jak ma szwargolić w innym niż polski to jedynie angielski wchodzi w grę. Panie zatem nie bardzo mogą się porozumieć.
Prawostronni podobnie jak my dorobili się trójki dzieciaków, które są mniej więcej w wieku naszego przychówku. Podobnie jak my mają dwóch barrones czyli synów i córcię. Różnica jednak w tym, że nasze dziewczę jest najstarsze a ichnie najmłodsze. Nasze chłopaki różnią się podejściem do życia. Również i w tym przypadku istnieje duże podobieństwo między naszymi i ich chłopakami.
Starszy syn prawostronnych to osobnik mocno uduchowiony, rzeczy materialne nie robią na nim specjalnego wrażenia. W przeciwieństwie do brata. Gdyby ich zobaczył na ulicy, nikt by nie powiedział, że to bracia.
Spirytualny syn odegrał rolę szamana w namiotowym rytuale z gorącymi kamieniami. Bardzo ciekawy i wykształcony osobnik.
Jego dziewczyna mieszka w Kolumbii, sporo zatem podróżuje i spędza sporo czasu właśnie w tym kraju.
Wirus i pandemia spowodowały jednak zamknięcie granic. Wydawać by się mogło, że to będzie spory problem.
Nic z tych rzeczy. Jose Luis opowiadał nam jak to zamknięcie granic wygląda. Oficjalna granica rzeczywiście jest pod kontrolą i przejść nią nie można. Jednak około pięć kilometrów dalej istniała nieoficjalna granica. Spod tej oficjalnej kursowały taksówki do tego każdemu znanego i niekontrolowanego miejsca. Stamtąd trzeba było na piechotę przejść około dwóch kilometrów. Po drugiej stronie też czekały taksówki, które zabierały nielegalniaków na stacje autobusowa skąd już w głąb Kolumbii każdy udawał się bez problemów. To przejście praktycznie funkcjonowało całą dobę a ludziska mijając się pozdrawiali się wzajemnie. Najlepsze w tej całej hecy było to, że straż graniczna o tym wiedziała…pilnowali jednak przejścia oficjalnego…każdy przecież musi jakoś żyć.
Od tego tygodnia granica została otworzona zatem teraz już bez adrenaliny.
Ludzie zawsze sobie poradzą 🙂 Jak nie drzwiami to oknem 🙂 Gdyby to się działo u nas to zaraz pojawiła by sie policja i tłukła tych którzy chcą przejść bo znalazłby się jakiś życzliwy który by takim procederze doniósł.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie, zawsze można znaleźć wyjście…chyba, że trafisz na jakieś usłużnego kaczora co donosi na wszystkich.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na szczęście u Was ludzie mają inną mentalność niż „polaczki”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tu większość to Inkowie … cała Ameryka należy do nich..nie będą się nikomu tłumaczyć. 😃😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I to jest najlepsze podejście, ogólnie do życia 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też tak uważam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Klik dobry:)
A obie różnojęzyczne panie nie chcą uczyć języka jedna drugą? W podobnej sytuacji była moja koleżanka mająca sąsiadkę Hiszpankę. Teraz Hiszpanka mówi po polsku, a Polka po hiszpańsku. Lepiej jednak idzie tej drugiej, bo już nawet po hiszpańsku myśli.
Ale draka z tym przekraczaniem granicy. U nas to raczej niemożliwe. Od razu by ktoś powiadomił władze i media roztrąbiły.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Chyba też jakoś nie te fale radiowe. Mam wrażenie, że tylko ich syn, ten o którym ten wpis, czuje z nami bluesa. Generalnie stosunki są poprawne ale mogłoby być lepiej.
Tutaj, mam wrażenie, że w sąsiednich krajach, granica to tylko taka linia na mapie. Myśle, że podobnie jest z przejściem do Peru.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Ciekawe, co by się działo w podobnej sytuacji na Polskiej granicy?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie mam wątpliwości, że znalazłby się jakiś usłużny, donoszenie to taka nasza tradycja.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A wiesz, że u nas było podobnie? ktoś mi opowiadał, że pasażerowie busa np, z Niemiec wysiadali przed granicą, bus przejeżdżał, bo kierowca wiadomo, pracuje, a reszta wsiadała z powrotem po przekroczeniu granicy.
PolubieniePolubienie
Dla mnie to zdrowe podejście…niektóre nakazy po prostu nie maja zastosowania. Ludzie to wiedzą ale politycy wolą nic nie rozumieć.
PolubieniePolubienie
Bardzo, bardzo dawno temu doświadczyłem podobnej historii bezcovidowej jednak. Autokar wiozący wycieczkę harcerzy (w tym mnie) do NRD został zatrzymany przed granicą pasażerowie przeszli przez pieszo przez kontrolę graniczną i wsiedli do autokaru, który przejechał pusty i oddzielnie przeszukany. Graniczne szlabany minionego ustroju próbował zastąpić covid – nie udało się.
PolubieniePolubienie
Pamietam i ja te ludowo-demokratyczne przejścia. Nigdy nie przekraczałem niemieckiej granicy ale na rosyjskiej działy się dantejskie sceny, bo handel kwitł na całego.
PolubieniePolubienie
A ja myślałam, że Polacy są mistrzami świata w omijaniu przepisów – co za rozczarowanie! Kolumbijska straż graniczna po prostu zachowała dyskrecję i teraz nie wiem czy chwalić dobre wychowanie czy ganić za niefrasobliwość:))
W stosunkach sąsiedzkich czas wprowadzić język polski z racji zajmowania pozycji środkowego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A widzisz..ot i niespodzianka .. różnic kulturowych nie ma zbyt wielkich .. trzeba tylko zachowywać pozory.
Sąsiadka z tych opornych, jesteśmy u niej zatem nasz obowiązek uczyć się gadać po ichniemu😃😃
PolubieniePolubienie
Nieźle. 🙂 Ludzie zawsze sobie jakoś radzą. I szczerze mówiąc w tamtym rejonie mnie to nawet niespecjalnie dziwi. Zastanawia mnie tylko kwestia pieczątki wjazdowej w paszporcie, chociaż jak się jedzie do kogoś a nie do oficjalnego hotelu, to też nie jest problemem.
Kiedy w zeszłym roku wprowadzano kwarantannę po przyjeździe z zagranicy i na granicy polsko-niemieckiej były ogromne kolejki, a akurat mieliśmy ją przekraczać, kolega mówił, że on oglądał Watahę i wie, jak się przekracza nielegalnie przez las. 😀 Nie wiem tylko, co z autem 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rzeczywiście…też oglądałem Watahę…na granicy polsko-ukraińskiej tez się tak cudawianki dzieją.
Jeśli chodzi o paszporty i pieczątki to większość krajów w tym rejonie dopuszcza poruszanie się na tutejszy dowód osobisty. Tak więc do Kolumbii Ekwadorczyk wjechać nie ma problemu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, jak tak to faktycznie mogli sobie przekraczać swobodnie. 😉
PolubieniePolubienie
Ciekawe, czy ten uduchowiony szmugluje coś w tym tarabanie z Kolumbii? 😉 Duch, piękna rzecz, ale konieczna jest i inna strawa, a tej bez pieniążków nie kupisz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wiem, że pracuje ale to coś na kształt umowy na zlecenie. Kto go tam wie może i przywozi coś z tej Kolumbii … nic mi jednak nie oferował. 😃😃
PolubieniePolubienie
Marku żyjecie w innym świecie i ja tak naprawdę Wam zazdroszczę!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dlatego tak bardzo niechętnie stad wyjeżdżam
PolubieniePolubienie
Wracaj po wojażach do spokoju!
PolubieniePolubienie
Jeszcze nie wyjechałem a już nie mogę doczekać się powrotu. 😃😃
PolubieniePolubienie
Przygladając się tym klamotom jakie uduchowiony rozłożył na trawie nasunął mi się taki wniosek: Otóż zestaw klamotów jest b. praktyczny, bo wiadomo, że jak się walne zdrowo w ten zasznurowany bęben, to i w naszym bębnie flaki zaczynając drgać ułatwiają perystaltykę jelit … w efekcie sięgamy po papier toaletowy.
PolubieniePolubienie
Ten bębenek to była bardzo ważna cześć uroczystości dziękczynnej, w której braliśmy udział. Szczerze mówiąc był bardzo przydatny do wprowadzenia nas w stan ekscytacji, z braku lepszego słowa.
PolubieniePolubienie
O oo kombinują lepiej niż Polacy. A to niespodzianka. Fajnie opisujesz sąsiadów. Dobrze mi się czytało, dzięki.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Miło mi. Lubię patrzeć na wszystko z odrobiną dystansu.
PolubieniePolubienie
To myślenie mędrca. Cieszę się, bo możesz być wsparciem dla swoich ludzi wokół, potrafisz mądrze poradzić
PolubieniePolubienie
Dzięki, to bardzo miłe słowa. Myśle, że Twoje wpisy są równie wspierające bez narzucania swojego zdania…to bardzo ważne.
PolubieniePolubienie
Dziękuję, Marku. Ładnego dnia życzę
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wzajemnie.
PolubieniePolubienie
😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba