Po trzech nieudanych podejściach skoszenia trawy, dzisiaj kolejne. Niedziela i poniedziałek pogodowo kompletnie różniły się od poprzednich dni. Słonko wyjrzało zza chmur, ani kropli deszczu, nic tylko kosić trawę. Wiadomo, w niedziele nie wypada a w poniedziałek Pepe już wcześniej został wynajęty. Musieliśmy zatem czekać do wtorku.Zjawił się nasz kosiarz, pomocnik do robot wszelakich nawet... Czytaj dalej →
O trawie i deszczu.
Do trzech razy sztuka, jak mówi nasze znane porzekadło. Już dwukrotnie odkładaliśmy koszenie trawy ze względu na lawiny błotne, które skutecznie zatarasowały dojazd do nas. Trawę skosić możemy tylko w czwartek albo w piątek bo tylko w te dni jesteśmy w domu. Poniedziałek, wtorek i środa to nasze wypady do Cuenki a w sobotę i... Czytaj dalej →
Daleko od szosy
Don Marco, Don Marco - No puedo pasar otra vez…Panie Marku, panie Marku, znowu nie mogę przejechać - zameldował mi zdyszany Pepe w piątkowy ranek.Od kilku dni próbujemy zatrudnić naszego robotnika do ścięcia trawy. Wciąż jednak nie miał czasu i coś mu wypadało. Wreszcie zadeklarował się, że w ubiegły czwartek przyjdzie i nam wykosi przerośnięte... Czytaj dalej →
Trawsko
Wieść o naszym przyjeździe rozeszła się lotem błyskawicy. Trudno zreszta się temu dziwić, to przecież jedynie nieco ponad dziesięć zabudowań. Po drodze przecież zatrzymaliśmy się u dostawcy mleka a nasz kurzy wspólnik wiedział o naszym powrocie bo go uprzedziliśmy. Już następnego dnia zjawił się Pepe. Nie tyle jednak żeby nas przywitać ile miał na zbyciu... Czytaj dalej →
Wedle domu.
Słońce i opady spowodowały, że wszystko rośnie w tempie przyspieszonym. W tym rownież trawa. Czas nadszedł na jej skoszeniu. Zajął się tym oczywiście Pepe, bo ktoś musiał robić zdjęcia. Mieszkam przy drodze, ale daleko od szosy.
Jak tu się złościć
Od czasu do czasu zdarzało się, że zlecaliśmy różne prace naszemu robotnikowi, znanemu na tych stronach jako Pepe albo Don Jose, podczas gdy my udawaliśmy się do miasta na zakupy. Zwykle jakaś mała robota zaczynała się na początku tygodnia, miała trwać dwa trzy dni, ale nasz Pepino, zawsze tak kombinował, żeby przeciągnąć do tygodnia. Jeden... Czytaj dalej →
Koszący dzień
To był dobry dzień. Pogoda dopisała idealnie do tego co sobie zaplanowaliśmy. Nasz kosiarz, zgodnie z ekwadorskim zwyczajem spoźnił się. Nie mieliśmy jednak złudzeń, że będzie punktualnie. Rytm życia tutaj jest inny. Nikomu się nigdzie się spieszy. My żyjemy wlasnie tym rytmem. Pracujemy zgodnie z naszymi potrzebami i możliwościami fizycznymi. Prawdę mówiąc ja za pracą... Czytaj dalej →
Trawa i roślinki.
Pomino środka ekwadorskiej zimy dominującym kolorem w przyrodzie jest zielony. W nocy temperatura potrafi spaść poniżej pięciu stopni, w dzień jadnak słońce, nawet jeśli nie jest widocznie daje wystarczająco dużo ciepła aby roślinność żyła i się rozwijała. Zostawiliśmy nasze małe gospodarstwie rolne na sześć tygodni. Niby dużo, niby mało. Gdy glebie nie brakuje wody to... Czytaj dalej →
Tam gdzie…koper rośnie.
Moja ogrodniczka z każdego pobytu w kraju przywozi na nasze nowe ziemie jakieś ziarenka czegoś tam. Przede wszystkim są to nasze pomidory, ogórki, korzeń chrzanu, korzeń żywokostu. Tudzież rownież marchewka, pietruszka, koper, cebula i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze. Sadzi to potem i przygląda się co się przyjmie co nie bardzo ma ochotę. Problem... Czytaj dalej →