Najgorszą częścią powrotu do domu w Ekwadorze jest ponad trzy godzinna jazda z lotniska w Guayaquil do Cuenki. Droga w sumie jest bardzo urokliwa. Problem jednak w tym, że przylatujemy zwykle o północy zatem widoki na drodze są spowite nocą i dojrzeć można niewiele. Tak czy inaczej latanie z północy na południe nie wiąże się z żadną zmianą czasu. Jest napewno męczące z uwagi na długość jednak nie ma żadnej konieczności przestawiania organizmu na inny czas.
Tak się nie dzieje przy lataniu ze wschodu na zachód czy odwrotnie. Pisałem już o tym. Zwykle lądujemy w innej strefie czasowej i organizm zaczyna się zastanawiać kiedy co ma robić. Jeszcze pare lat temu wiązało się to z koniecznością tylko zmiany snu. W tym kontekście zwykle lot odbywa się tak aby tego rytmu nie zakłócić. Wylatuje się tak aby na przykład przylecieć w ciągu dnia i naturalnie dotrwać do wieczora po czym zasnąć zgodnie z nowym zegarem. Taki rozkład lotów jest dość pomocny i do tej pory o wiele łatwiej było mi się zaaklimatyzować w nowym czasie. To zaczyna być jednak coraz bardziej trudne do osiągnięcia. Przylot z USA przestawił dla mnie czas o całe sześć godzin do przodu. O północy czasu tutejszego w USA jest dopiero szósta wieczorem. To ten moment kiedy zwykle jedliśmy kolację. No ale tutaj o północy raczej trzeba strzec się jedzenia bo z to nie jest na to najlepszy moment. Na dodatek dookoła wszyscy już śpią i tłuc się po nocy w kuchni raczej nie przystoi…diabli wiedzą co sobie pomyślą. Mniej więcej o piątej nad ranem gdy w USA jest jedenasta w nocy zapadam w sen. Łatwo jednak nie jest. Od szóstej rodzicielka ogląda jakąś mszę. Ściany raczej cienkie, co powoduje że spać się raczej nie da. Za chwile zgodnie z tutejszymi przyzwyczajeniami będzie śniadanie a tu przecież ledwie pierwsza w nocy gdzieś tam po drugiej stronie Atlantyku. Przypomina mi się w tym momencie skecz Dziewońskiego, któremu przy przelewaniu wina z butli do butelek tak się wszystko wymieszało, że sam już nie wiedział ile butelek przetestował a z iloma jeszcze to musi zrobić. Totalne pomieszanie zmysłów. Do tej pory tak miałem przede wszystkim ze snem. Ostatnio jednak czas jedzenia też mi się wywrócił do góry nogami i głodny jestem nie o tych porach jakie obowiązują przy tutejszym stole. Tydzień zajęło mi przestawienie się i przyzwyczajenie się do do nowych warunków. Ku mojemu zaskoczeniu po raz pierwszy moja fizjologia również nie chciała się przestawić co dodatkowo uświetniało czas relaksu po podróży. Dochodzę jednak do siebie … jeszcze ze trzy godziny w posiłkach….jak wszystko się wyrówna akurat będziemy wracać…ale wkoło jest wesoło….no nie całkiem, o tym przy okazji.
Uroki bycia obywatelem świata i podróżnikiem 🙂 Mnie się ciężko przestawić z czasu letniego na zimowy, a to raptem godzina, więc takie zawirowanie jak w Twoim przypadku jest w pełni uzasadnione 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Już nawet o blogu mi się przypomina w dziwnych porach i kolejne dni uciekają…😀😀😂
PolubieniePolubienie
Zmiana stref czasowych ewidentnie Ci nie służy 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Definitywnie nie. Znowu się przestawiam.😂😂
PolubieniePolubienie
Z wiekiem robimy się coraz mniej elastyczni. I mamy do tego prawo. W końcu całe życie się do czegoś/kogoś dostosowywaliśmy. Biologia to dobrze wymyśliła. Kiwa palcem i grozi, żeby nie przeginać, bo…sam wiesz, co 🙂 Pora się ustatkować 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wiem o czym mówisz…elastyczność, kiedyś może i posiadałem, teraz została spontaniczność i ciągle gdzieś nas ciągnie choć to cholerne ciało na miejscu siedzieć by chciało. 😂😂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Biedaku! to prawie, jak w tym filmie… 😀😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z tym, źe ja nie mam tak codziennie…😂😂
PolubieniePolubienie
Podobno loty na wschód są pod tym względem gorsze…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczerze mówiąc właśnie taki lot miałem i rzeczywiście dla mnie to gorszy kierunek.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na szczęście nie podróżujemy zbyt często, więc łatwiej znieść te niedogodności. Problem w tym, że im człowiek starszy, tym dłuższe podróże niewskazane, gdy ma się problemy z krążeniem.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety to „im starszy” zaczynam odczuwać coraz bardziej…ale niech tam jeszcze trochę się poszlajam…😂😂😂
Serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Ostatnio tak mam, że mogłabym wcale nie jeść, a więc bym przetrzymała.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja tak mam w domu…do Polski jak dojadę to odrazu polskie żarcie mnie kusi wyjątkowo…😂😂
PolubieniePolubienie
Smacznego więc.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki…
PolubieniePolubienie
Mniam mniam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Klik dobry:)
Wyobrażam sobie, jakie to trudne. Ja mam problemy z przestawieniem się nawet o godzinę. Dlatego krytykuję zmienianie czasu z letniego na zimowy.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Łatwo nie jest…pomyślałem sobie jednak albo ja albo ciało…poddawać się nie zamierzam…
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Od kilkudziesięciu lat pracowałem na t.zw. zmianach 12/24 godz. i może dlatego rytm okołodobowy w moim przypadku dostosowuje się automatycznie do zmian zewnętrznych (nie odczuwam np. zmiany czasu i potrzeb fizjologicznych). Znacznie gorzej jest jednak z pozostałymi biorytmami:
https://podyplomie.pl/medycyna/21656,rytmy-biologiczne-i-chronoterapia
Z upływem lat t.zw. „piki” psychofizjologicznej wydajności zmniejszają się i już nie wiem kiedy warto tworzyć, ćwiczyć, wypoczywać, itd., itp., …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczerze mówiąc, do tej pory nie było najgorzej….inna sprawa, że ten lot to bardziej obowiązek niż czysta przyjemność…to się chyba nałożyło i skumulowało…No cóż, w życiu nie wszystko robi się dla przyjemności…😂😂
PolubieniePolubienie
Nie tylko zmiana stref czasowych bywa uciążliwa, dla mnie nawet podróżowanie w nieludzkich godzinach, wszystko później się poprzestawia i samopoczucie gorsze….młodzi chyba maja z tym mniejszy problem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Święte słowa. Dodatkowo wyjazd na wakacje jest ekscytująco podróż wynikająca z potrzeby, to insza inszość
PolubieniePolubienie
Ach, dla Rodziny trzeba się poświęcać:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bezwzględnie…rodziców ma się jednych.
PolubieniePolubienie
No współczuję szczerze… Ja z jedzeniem daję radę, łatwo się przystosowuję, ale sen ma być w MOICH godzinach i kropka. W dodatku nieprzerwany, 7,5 godziny to moja norma. Mąż i synowie potrafią się wyspać w kawałkach i o dowolnej porze, a ja dochodzę do siebie po takich zmianach przez kolejne trzy doby. Podróżowania między kontynentami w ogóle sobie z tego względu nie wyobrażam. Ani podróżowania nocą na przykład, kiedy nie można się porządnie wyspać. Masakra.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I tu jest pies pogrzebany czyli coś za coś…jak chce podróżować to muszę trochę ciało zmasakrować….niech cierpi, jak nie chce ze mną współpracować…😂😂
PolubieniePolubienie
Leciałam z Polski do Australii i z Australii do Polski (w tą stronę niby jest gorzej) i szczerze powiedziawszy za żadnym z tych trzech razy nie odczułam jet lagu. Rano dnia kolejnego wstałam, otrzepałam piórka, i już byłam dostrojona do nowej strefy czasowej. Życzé wszystkim takich magicznych mocy, bo to jest bardzo przydatne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cóż ja biedny mogę powiedzieć….zazdroszczę okrutnie…tak trzymaj do końca świata i jeden dzień dłużej. 😃😃😃
PolubieniePolubienie
Mój/Nasz powrót do domku odbył się bez sensacji biologiczno-psychicznych, bo i daleko już się nie wybiramy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trochę w tym zakresie mam inaczej…😂😂
PolubieniePolubienie
Pomaga zrobienie sobie głodówki w dniu wylotu, także w trakcie. Na miejscu melatonina.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobre rady…tylko, że do niejedzenia brakuje mi silnej woli…😂😂😂
PolubieniePolubienie