Kury były Luśki dumą. W trakcie naszej spółki z lewostronnymi moja dziewczyna wychowała sześć kurcząt. Zanim jeszcze się one wyległy, trzeba było nauczyć kwokę, aby nie zostawiła jaj na zbyt długo bo jak oziębną to nic z tego nie będzie. Kwoka wiedziała swoje i siedziała na jajach według własnego upodobania. Luśka nakrywała jaja kocem, żeby zapewnić im odpowiednia temperaturę. Po powrocie kwoki na służbę koc trzeba było zabierać. Udało się. Wylęgło się sześć małych, które trzeba było karmić osobno bo reszta kurzyńca była zazdrosna o lepsze żarcie. Gdy nam się spółka rozpadła zatrzymaliśmy dwie kury resztę oddaliśmy naszemu wspólnikowi. Do tego dokupiliśmy cztery małe kurki. Miały być kurki, wyszły trzy koguty i jedna dziewczyna. Kogutów nie może być w nadmiarze bo tłuką się ze sobą, dwa zatem poszły na rosół. W ten sposób ostalim się z kogutem i trzema kurami. Kury jak wszystko inne, gdy się dba o coś to to coś odpłaca się lepszą wydajnością. Za każdym razem jak wyjeżdżaliśmy nasze kury niosły się prawie codziennie. Ostatnim razem gdy wróciliśmy ze Stanów po dwóch tygodniach, w trakcie których kurami opiekowała się córka Pepe, nasz dobytek znosił jedno jajo dziennie. Zabrało Luśce trzy tygodnie do obłaskawienia pań kur lepszym jedzeniem aby każda z nich zaczęła nieść jaja codziennie. Obie strony przyzwyczaiły się do siebie. Gdy więc Luśka pojawiała się w zasięgu wzroku cały ptaszyniec leciał w jej kierunku w nadziei na coś ekstra. Gdy ja się pojawiałem działo się wręcz odwrotnie, chowały się na drugim końcu. Niby nic im nigdy nie zrobiłem, widać jednak źle mi patrzyło z oczu.
Przekazaliśmy nasz dobytek prawostronnej, która już kiedyś sama miała swoje kury. Napewno jest lepszą gospodynią od lewostronnych, bo ma więcej czasu i rozumie ile pracy wymaga aby z czegokolwiek mieć pożytek. Póki co ten układ ma trwać dopóki będziemy poza Ekwadorem. Potem, jeśli w międzyczasie nie sprzedamy domu, będziemy się zastanawiać co dalej. Mogą to być zatem ostatnie, wspominkowe już zdjęcia naszego ptactwa.


Szkoda że nie możecie ich zabrać ze sobą… Ale kur to pewnie nawet do samolotu by nie wpuścili… 🙂 Najważniejsze że mają opiekę, a Wy być może i w nowym życiu znajdziecie miejsce dla jakiego kurzego stadka… Nigdy nie wiadomo co życie przyniesie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zapewniliśmy im chyba najlepsza opiekę…reszta to wola nieba.
Szkoda tej bez piór na szyi, bo wyjątkowo charakterna. Może uda nam się ściągnąć ten gatunek do USA…póki co najpierw musimy znaleźć sobie miejsce….na tym polega uroda życia…każdy dzień to niespodzianka.
PolubieniePolubienie
Tą bez piór na szyi możecie zabrać ze sobą, w bagażu podręcznym 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ona najtrudniejsza do złapania 😂😂😂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kurki 😍 będą tęsknić… ja za nimi też.
Ciekawe, jaki zwierzyniec będziecie mieć w nowym miejscu…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No cóż, samo życie, zamknęliśmy jedne drzwi następne się otworzą…co na spotka za nimi…w tej chwili tego nie wiemy ale optymizmu nam wciąż nie brakuje
PolubieniePolubienie
To bardzo dobrze! Optymizm jest potrzebny!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak woda, ze tak górnolotnie się odezwę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No cóż, podejrzewam, że wszystkie podzielą kiedyś los białego… Doświadczenie zdobyte w hodowli kurek zawsze można wykorzystać nawet na innym kontynencie:)
By, by kurzyńcu!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I tak do tego podchodzimy, wiedzy nabytej nikt nam nie odbierze. Niestety taki los kury…najpierw jaja potem rosół. Brzmi okrutnie, niestety
PolubieniePolubienie
Żal pupę ściska. Rozstania zawsze są trudne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ściska, ściska…też nie lubię takich momentów.
PolubieniePolubienie
Kto Was wie? 🤣 Może na nowym miejscu będą strusie? Albo alpaki? Albo… konie?
Ps. Miło poznać Twoją Dziewczynę. Ma piękne włosy! 😊
Pozdrowienia!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I na tym polega nas wszystkich uroda i naszego życia, które im bardziej nieprzewidywalne tym bardziej ciekawe…moim zdaniem.
Moja dziewczyna to raczej z tych co robi swoje i woli stać na boku.
Dzięki i wzajemnie
PolubieniePolubienie
Własne jajka, to własne, szkoda…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Definitywnie…własne to własne, wiesz czym karmisz swoje zwierzaki.
PolubieniePolubienie
Zawsze WŁASNYCH jajek szkoda!!! 😁🤣 ale przecież… nie zostawiasz ich w górach?! 😮
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Absolutnie nie..😂😂😂
PolubieniePolubienie
No właśnie będzie brakowało zdjęć kurek i Ekwadoru oraz hacjendy. Mam nadzieję, że i tak będzie ciekawie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Postaram się teraz pokazać więcej Ekwadoru, hacjenda niestety to już historia, postaram się jednak żeby ciagle było ciekawie.
PolubieniePolubienie
Dzięki Marku i pokazuj wszystko.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
👍
PolubieniePolubienie
Czyli kurki były prawie jak rodzina… tym bardziej szkoda…
Tak sobie myślę, że może kurki zwiewały na Twój widok na drugą stronę, bo wyczuwały, że to Ty skazałeś kogutki na śmierć??? Nie masz przypadkiem tego na sumieniu?! Kiedyś obserwowałam relacje z innego kurnika i tam były takie sytuacje, po których kury wyraźnie manifestowały swoją uzasadnioną nieufność, generalnie dowiedziałam się wtedy, że drób to całkiem mądre (i pamiętliwe) stworzenia.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Podchodziłem do kur bardziej jako do materiału na rosół. Tymczasem to wcale nie takie głupie ptaszyska jak nam się wydaje. Wiele ich zachowań wręcz mnie zaskoczyło, No i to przyzwyczajenie do tego kto cię karmi jest wręcz zadziwiające. Z ręką na sercu, ja z tych chłopów co to do zabijania się nie nadają.😂😂😂
PolubieniePolubienie
Nic nie trwa wiecznie, przyroda ma swoje prawa. Niech Wam się szczęści na nowej drodze wśród bliskich i kochanych…
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dokładnie, zmiany wychodzą bardzo często na dobre.
Serdeczne dzięki.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie