Ingapirca to największe postinkaskie ruiny w Ekwadorze. Znajdują się mniej więcej półtorej godziny jazdy samochodem na północ od Cuenki. Słyszeliśmy o nich wielokrotnie, jakoś się jednak nie składało. Połączyliśmy zatem przyjemne z pożytecznym i postanowiliśmy pokazać owe ruiny naszej znajomej. Widziałem już kilka miejsc związanych z kulturą Inków i Majów, spodziewałem się zatem czegoś podobnego. Nic z tych rzeczy, zupełnie coś innego. Dość skromne ale bardzo ładnie utrzymane, zupełnie odbiega od naszych wcześniejszych „odkryć” archeologicznych. Oczywiście nic nie może się równać z Machu Picchu czy Tikalem w Gwatemali. Miałem tego świadomość. Rzeczywistość zatem dość mocno zweryfikowała moje oczekiwania.
Ingapirca w języku Kichwa oznacza Inkaską Ścianę. Była zatem fortem ale jednocześnie spichlerzem dla okolicznych mieszkańców. Oryginalnie zasiedlona była przez Indian Cańari. Inkowie długo jej nie mogli zdobyć zatem zawarli przymierze z Cañari. Na jego mocy wódz Inków Tupac Yupanqui poślubił księżniczkę z plemienia Cañar. Oba szczepy Indian żyły od tego czasu w zgodzie a liczniejsi Inkowie przestrzegali praw i obyczajów Cañari. Inkowie budowali bez zaprawy murarskiej, ociosując tak kamienie by pasowały w przeznaczone im miejsce. Okna i drzwi zawsze miały kształt trapezu, dzięki czemu budynki wytrzymywały nawet bardzo silne trzęsienia ziemia. Wszystkich przyciąga do Ingapirca najlepiej zachowany budynek Świątyni Słońca, które dla wielu szczepów indiańskich obok księżyca było jednym z najważniejszych ich bóstw. Świątynia została umieszczona w specjalnym miejscu, które odpowiadało wierze Inków i było zgodnie z ich wiedzą na temat kosmosu. Zatem gdy następowało zrównanie dnia z nocą, promienie słoneczne miały wpadać do świątyni dokładnie przez środek wejścia do małego pomieszczenia znajdującego się na szczycie świątyni. Gdy to nastąpiło rozpoczynała się zabawa dość mocno zakrapiana na cześć inkaskich bogów.
Zwiedziliśmy co było do zobaczenia. Zajęło nam to pewnie nieco ponad trzy. Cała wyprawa zajęła nam mniej więcej sześć godzin. Jej efektem ubocznym było moje przypalone czoło. Jak zwykle gdy wiatr wieje a słonko swieci z grubej rury, nie czuje się efektu opalania…dopiero potem można je stwierdzić naocznie. Nie spodziewałem się takiej pogody. Gdybym wiedział definitywnie wziąłbym ze sobą moją Panamę…zmarnowana okazja..
Mury jakoś specjalnie okazale nie wyglądają, ale wtedy przy forsowaniu nie mieli czołgów, więc bez problemu wystarczyły 🙂 W najgorszym wypadku skóra z czoła zejdzie, ale to się da załatać 🙂 Jak to mówią, mądry Polak po szkodzie 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie spodziewałem się takiego słońca, powinienem był jednak się przygotować na taką ewentualność bo pogoda ostatnio jest nieprzewidywalna..
PolubieniePolubienie
Jak wszystko na tym świecie. Na szczęście udar Cię ominął i pozostanie jedynie nauczka na przyszłość.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Obawiam się, że i tak następnym razem zrobię to samo. 😂😂
PolubieniePolubienie
W takim razie pomyśl o zapuszczeniu długiej grzywki, co by czoło osłaniała 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niezła alternatywa
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ociosywanie kamieni tak, żeby nie trzeba było używać zaprawy…Bardzo mi to imponuje.
Też żałuje, że nie zabrałeś Panamy (i nie zrobiłeś self foci 😉 )
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wciąż dowiadujemy się nowych rzeczy na temat ich kultury i wiedzy. Mnie te trapezowe otwory najbardziej zaskakują, bo ponoć ta technika pochłaniała fale przy trzęsieniu ziemi….zawsze jest następny raz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Nasza”, obecna, cywilizacja trochę nie nadążała za inkaskimi, czy majami – a szkoda.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nasza cywilizacja staje się coraz bardziej zepsuta
PolubieniePolubienie
Czy to lama? Alpaka? Zwierzak wygrał moje serce.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To była lama.
PolubieniePolubienie
Dobrze, że są takie miejsca Marku. Zawsze przypominają o przodkach. którzy żyli we wcześniejszych czasach. Na spalone czoło tylko okład z kwaśnego mleka. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mamy na takie okazje krem pszczeli…zagoiło się.
PolubieniePolubienie
No, tak, czasem ślub jest niezłym wyjściem na zwaśnione plemiona. Szkoda, bo dziś już to nie działa. Mnie też zdumiewają te mury bez zaprawy, wydaje się, że jedno dobre walnięcie zmiotłoby całą ścianę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na pierwszy rzut oka nie wygląda to zbyt trwale a jednak potrafiło wytrzymać trzęsienie ziemi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I pomyśleć, że tak budowano przed tylu laty, nawet obecnie to trudna sztuka.
Przy podobnej pogodzie w górach spaliłam płatki uszu na czarno!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No właśnie…wiatr sobie powiewa a słońce robi swoje.
PolubieniePolubienie
Fascynujące te mury bez zaprawy. I trzęsienioodporny kształt okien też.
W rejonach jak wasze bez filtra na twarzy się nie ruszam. A odkąd raz dostałam udaru, to i coś na głowę obowiązkowo…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Już kilkakrotnie dostałem słoneczną nauczkę…jakoś mnie się nie trzyma😂😂😂
PolubieniePolubienie
Llama ukradła show 🙂 Czy może to alpaca? A panamę noś i przy pogodzie 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Lamy mają to do siebie…😂😂
PolubieniePolubione przez 1 osoba