Schody

Ten mem przypomniał mi się w niezbyt ciekawych dla mnie okolicznościach. Oto bowiem stanąwszy na schodku w drodze do kompostnika, poczułem jakbym był na lodowisku. W powietrzu stała mżawka, ni to deszcz, ni to para wodna. Grunt jednak był mokry w tym i schody, po których należało dojść do mojego miejsca przeznaczenia. Tak więc poczułem jakby noga mi się zaczęła ślizgać. Chciałem ją jeszcze cofnąć, niestety ciężar ciała, bez pytania o zgodę, na oną nogę się przesunął … i poleciałem w kierunku dolnej części schodów. Łapać się nie było czego. Trzepnąłem lewą ręką i łokciem całym swoim ciężarem o schód. No i wtedy przypomniał mi się ten mem….zasadniczo gdyby nie przekleństwa to spadałem w ciszy.
Na szczęście wszystkie części mojej lewej ręki się ruszają a i ona sama znajduje się we właściwym miejscu i właściwej pozycji. Definitywnie jakieś ścięgna się potłukły bo dłoń dość spuchnięta. Na początek okład z wody z octem. Wczoraj wizyta u składacza kości, który złamań nie stwierdził. Obsmarował mnie środkiem na spuchliznę. Najbardziej dają popalić trzy środkowe paluchy, które w pieść zacisnąć się nie chcą. Dam im trochę czasu. No i najważniejsze to lewa ręka, a ja praworęczny … będę blogował.