Przylot

Przez chwilę byłem nieobecny. Powód dość banalny. Przed wyjazdem, nie chcąc płacić niepotrzebnie za internet, wyłączyliśmy go. Nie znaliśmy terminu naszego powrotu. Z historią Ekwadoru też jesteśmy na bakier. Wybraliśmy zatem przylot z powrotem do domu, nie tylko, że w niedziele, to jeszcze poprzedzającą dwa dni świat narodowych. Wszystko zamknięte, wszyscy świętują. Dzisiaj dopiero udało nam się uruchomić masz łącznik ze światem.

To już nie ten sam co w Stanach. Tutejszy się zawiesza, prędkość ma jak zacierający się silnik. Coś jednak za coś. Ponoć jest już kompania, która oferuje lepsze połączenie. Póki co jesteśmy skazani na to co nam się dzisiaj udało załatwić.

Przylecieliśmy zatem w niedziele. Pamiętając oblężone lotnisko nowojorskie, byłem ciekaw jak to wyglądać będzie w Guayaquil. Nie ma co oczywiście porównywać obu tych lotnisk, jednak sposób działania wydaje mi się, że można. Przylatujący do Ekwadoru po wyjściu z samolotu gromadzeni są w hali odlotowej, gdzie każdy z osobna musi okazać się papierem świadczącym o przebyciu testów z wynikiem negatywnym. Odbierający dokument porównują go z paszportami, przeglądając go w poszukiwaniu słowa „negatywny” a potem to już bajka. Ponieważ jednak działania te wykonuje tylko trzy osoby, odpowiednio ubrane, to oczekiwanie na dalsze procedury w tym punkcie jest najdłuższe. Odprawa paszportowa była tylko formalnością. Walizki już czekały, bo zdążyli je rozładować w czasie kiedy my czekaliśmy na spotkanie z ekspertami od spraw wirusowych. Wyrywkowego prześwietlenia bagaży też udało nam się uniknąć. Przeszliśmy do sali powitalnej..pustka. Wejście do hali zabronione. Oczekujący i oferujący rożnego rodzaju serwis nie mieli wejścia do budynku i byli zgromadzeni na zewnątrz. Ot jeszcze jedna różnica od Nowego Jorku, w którym do hali wejść można każdemu. Zdzwoniliśmy się wcześniej z naszym taksistą. Jemu zdecydowanie łatwiej było nas odnaleźć w tym tłumie oczekujących na swoich bliskim.

Jeszcze wdech świeżego powietrza i ruszamy w drogę.

O niej następną razą.

29 myśli w temacie “Przylot

Add yours

  1. Raz będąc na delegacji w Meksyku pojechaliśmy z jednym Niemcem do pracy, kilkadziesiąt km i z godzina jazdy od hotelu, zdziwieni, że pusto na drogach i dopiero po jakimś czasie ktoś nas oświecił, że jest 12 grudnia, czyli znane święto Matki Boskiej z Guadalupe. 😀 Nikt nas nie uprzedził, bo chyba uznali, że to oczywiste. Mieliśmy szczęście, że się w ogóle udało wejść do „naszego” biura, powinno było być zamknięte na klucz. 😀 Ale my to chociaż tam nie mieszkaliśmy na stałe. 😉
    Dziwne takie puste lotnisko.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Będzie o kurach ale po kolei. Najpierw pierwsze wrażenia. Ty tez wiesz jak to jest jak się wraca po dłuższej nieobecności do domu. Ludzie dom traktują bardzo powierzchownie. A dla nas ma on kompletnie inne znaczenie.
      Pozdrawiam z domu.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Widzianezekwadoru Anuluj pisanie odpowiedzi

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑

mo mnsoor blog

Website News

pk 🌍 MUNDO

Educación y cultura general.

Staircase Heaven

Modern Staircase & Balustrade

NA SATURNIE

jestem na innej orbicie, a tu jest chaos

Pisane Kobiecą Duszą 💋

Witryna Internetowa Pisana Kobiecą Duszą*** The website has a google translate. A google translate is below***

Listy i [inne] brewerie.

"Plus ratio quam vis".

kosmiczne lata

papa was a rolling stone

notatki na mankietach

mysli szybkie, mysli smiale, wszystkie mysli duze i male...

𝓛𝓾𝓼𝓽𝓻𝓸 𝓬𝓸𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷𝓷𝓸ś𝓬𝓲 - 𝓴𝓪𝓵𝓲𝓷𝓪𝔁𝔂

𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒

Myśli (nie)banalne Joanny

Moje spojrzenie na świat

FacetKA

... bo ktoś musi nosić spodnie!

rymki i nie tylko

Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,