Poszukując w miarę taniego ośrodka dokonującego testy, przypadkowo dowiedzieliśmy się, że istnieją miejsca gdzie można go wykonać darmowo. Powiedziała nam o tym pracownica jednego z płatnych lokali. Była na tyle życzliwa, że dala nam nawet numer telefonu. Widać ceny i jej się nie podobają. W Stanach istnieje sieć sklepów farmaceutycznych o nazwie Rite Aid. To właśnie w niektórych z nich można dokonać darmowego testu na wirusa.
No nie do końca darmowego. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Trzeba podpisać pare papierzysków, z których jeden dotyczy możliwości wykorzystywania pobranych próbek do prac biotechnologicznych, cokolwiek to znaczy. No cóż, łażę po tym świecie ponad dwadzieścia trzy tysiące dni, niech sobie zatem badają te moje nosowe wydzieliny. Chyba i tak im się na wiele nie przydadzą. W konfrontacji z zaoszczędzonymi czterema stówkami to chyba się opłaci.
Umówiliśmy się zatem na wizytę w najbliższym oddziale sklepu, który znajduje się około dwadzieścia mil od naszego miejsca pobytu. Mieliśmy wyznaczone godziny. Pomiędzy mną a Luśką było czterdzieści pięć minut. Kazali nam być na piętnaście minut przed badaniem. Badanie wykonywał oddział apteczny sklepu. Niektóre z tych aptek maja okienka, do których podjeżdża się bezpośrednio samochodem i dokonuje potrzebnych zakupów. Amerykanie lubią swoje życie w samochodzie. Okazało się, że taka forma załatwiana spraw konsumenckich istniała też w punkcie, do którego zmierzaliśmy. W związku z tym w uwagach jakie dostaliśmy pocztą elektroniczną zaznaczono, że w samochodzie może być tylko jedna osoba. Zatem jedno musiałoby wysiąść by drugie wykonało test, a potem odjechać przesiąść się i kolej na następnego. Ot takie udogodnienie w trosce o bezpieczeństwo ludzi, którzy śpią w jednym łóżku. Zastanawialiśmy się jak ten test wygląda jeśli mamy pozostać w samochodzie.
Trochę zestresowani ruszyliśmy na badania wcześniej aby czasami się nie spóźnić i nie wypaść z kolejki. No i jak to w życiu bywa, teoria z praktyką niewiele ma wspólnego. Co prawda mieliśmy ustalone godziny ale apteka przyjmowała również ludzi z ulicy bez umówionych wizyt. W konsekwencji byliśmy w kolejce samochodów do badania chociaż teoretycznie to były nasze godziny.
Postanowiliśmy pozostać w samochodzie oboje, bo i za nami ustaliło się kilka samochodów zatem następne z nas musiałoby ponownie stanąć w kolejce.
Pani nawet okiem nie mrugnęła na nas dwoje i po potwierdzeniu naszych danych personalnych przystąpiła do badania. To znaczy wydała nam opakowania z testerami i instruowała nas co mamy robić. W sterylnym worku znajdował się patyczek z watą nasączoną jakimś środkiem na jednym końcu. Należało ten patyk wyjąć, włożyć sobie do nosa, zakręć nim dwa razy dookoła. Po piętnastu sekundach patyk przekłada się do drugiej dziurki zakręca dwa razy i trzyma piętnaście sekund. Po zakończeniu patyczek wkłada się do pojemnika z jakąś substancją zakręca i oddaje pani farmaceutce. I po krzyku.
Włożyliśmy te patyki tak głęboko jak obserwująca nas dama zza okna nam kazała. Czy zrobiliśmy to dobrze? Nie mam oczywiście pojęcia. Słyszeliśmy o tych testach wiele złego. Dotyczyło to szczególnie głębokości na jaką wciskano ten patyk ludziom do nosa. Dlatego nie jestem pewien czy nie popełniliśmy jakiegoś błędu, bo w sumie, poza niezbyt miłym uczuciem grzebania sobie obcym ciałem w nosie, innych odczuć negatywnych nie mieliśmy.
Wynik dostaniemy pocztą elektroniczną. Od niego zależy nasz lot w przyszłą niedzielę. W najgorszej sytuacji porwiemy samolot.
Porwiemy albo nie porwiemy.

Mamę bolało pobieranie wymazu, tatę nie, ale miał poraniony nos.
PolubieniePolubienie
Widać najlepiej robić to samemu … nawet jeśli trzeba wepchnąć głębiej to przynajmniej masz możliwość robienia tego delikatniej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, coś mi się zdaje, że jak nie bolało, to zbyt płytko wsadziłeś patyka 🙂 Najwyżej wyjdzie fałszywie ujemny i nie będziesz musiał spędzić reszty życia w pierdelku za uprowadzenie samolotu 🙂
Też mam takie zdjęcia…Wiecznie obite kolana, opadające kolanówki…nawet na I-wszej komunii kuzyna 🙂 Jest takie jedno, gdy my, gówniarze, siedzimy na schodach wokół „starszego” kolegi, co już umiał czytać i słuchamy z zapartym tchem opowieści o byczku Fernando. Dobrze mieć takie dzieciństwo.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wolałbym żeby wyszedł prawidłowy, nie chce nikogo narażać. Jak robisz coś sam ze swoim ciałem to jesteśmy chyba bardziej delikatni.
Tak niewiele nam było potrzeba…
PolubieniePolubienie
Życzę dobrego wyniku. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki. Trzeba nam wracać bo i tu robi się gorąco.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
No to teraz czekamy🤫
PolubieniePolubienie
Czekanie na jeno pozostało. 😃😃😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uf ale przeprawa! jak to nam się zmienił ten świat, a dzieciństwo było takie super!
PolubieniePolubienie
To właśnie miałem na myśli. Było biednie ale radośnie. Teraz bogaciej ale żałośniej
PolubieniePolubienie
Marek, Ty to masz przeżycia. A dzieciństwo nasze takie samo.
PolubieniePolubienie
Chyba lubię jak się coś dzieje…Hm chyba jednak nie. 🙂🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ha ha ha , w zależności od warunków, także ludzkich potencjałów, co jeszcze mogą wymyśleć
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Widzi mi się, że w trzecim świecie chyba najspokojniej.
PolubieniePolubienie
👍
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zamieściłeś dwa posty na raz czy ze mnie taki gapa? Wczoraj byłem u Ciebie kilka razy i go nie widziałem. Miejmy nadzieję, że testy wykażą że jesteście zdrowi jak ryby i będziecie mogli spokojnie ruszyć w podróż.
PolubieniePolubienie
Najpierw zamieściłem ten wpis. Potem przeczytałem o wyroku z kuchni. Miałem już dawno wierszyk o tej rzekomej prezes. Chciałem żeby był na czasie. Dlatego opublikowałem drugi post.
Dzięki. Jestem optymistą, będzie dobrze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To mnie trochę usprawiedliwiłeś, bo już myślałem, że przegapiłem jeden z nich…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nic się nie dzieje. Jesteś i tak najczęściej komentującym .
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Staram się być na bieżąco 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Doceniam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Moje dzieciństwo potwierdziło znane powiedzenie, że „Marzymy o tym czego nie mamy, a potem…” Do 13 r.ż. mieszkałem z rodzicami w jednorodzinnym małym dmku położonym w pięknym starym ogrodzie. Ten ogród był marzeniem moich kolegów z ulicy, bo wszędzie na wyciągnięcie ręki były pożądane owoce, a w końcu ogrodu, w czasie dłuższych opadów, pojawał się mały strumyk z małymi rybkami. Ja jednak marzyłem o ulicznych zabawach z kolegami, gdzie graliśmy „w nogę” czymkolwiek co się do tego nadawało, np. puszki po konserwie, szmacianki … Trzepaka nie mieliśmy, bo to była dzielnica niskiej zabudowy, więc trzepanie odbywało się na płocie, albo na specjalnym drągu, który ledwo utrzymywał chodniki.
PolubieniePolubienie
Ja mieszkałem na osiedlu budynków bodaj dwupiętrowych. Podwórko otaczały domy w kształcie litery L wewnątrz były ogródki a w samym środku łąka do zabaw dla nas dzieciarni z trzepakiem. Chłopaki grali w nogę do opasłego na małe bramki. Często piłka wpadała do jednego z ogródków. Większość dorosłych nie robiła z tego powodu wielkich problemów. Jeden jednak bardzo dbał o ogródek i jak ta piłka mu tam wpadła to często były okrutne kłótnie z zabieraniem piłki włącznie. Musieliśmy prosić rodziców o pomoc. 😃😃😃
PolubieniePolubienie
Dzisiaj miałam robiony test w Niemczech też z auta z tym że test wykonał Pan najpierw patyczkiem w ustach a potem w nosie nic przyjemnego tym bardziej że patyk w nosie poczułam aż w gardłe. Wynik wciagu 48 godzin dostałam dane jak sprawdzić w Internecie i potem należy wynik wydrukować do tego czasu jestem uziemiona w domu. Test dla Polaków wracających do pracy w Niemczech jest darmowy. Mam nadzieje że będzie negatywny czego Wam życzę w również.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nasz okazał się negatywny. Czego i Tobie życzę.
PolubieniePolubienie
Ja też miałam takie dzieciństwo, ja też! Jedno z lepszych, jakie pamiętam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Było szaro ale jednak weselej. 😃😃😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba