Pisząc notkę na temat organizacji polonijnych i polis, nieopatrznie wdepnąłem w świat ubezpieczeń. Ludzie generalnie mają do nich niechętne uczucia, żeby nie nazwać tego bardziej dosadnie. W sumie nie dziwi mnie to, bo są one kosztowne, niektóre wręcz obowiązkowe. Najgorszą jednak ich wadą jest brak wizualnego kształtu. Nie widać tego dziadostwa, nie czuć, skosztować też nie można i taki towar chcą człowiekowi sprzedać. Masakra jakaś.
Nie będę bzdurzył na ich temat zbyt wiele. Skoncentruję się na tym co robiłem i tylko na rynku amerykańskim. Nie znam rynku polskiego, zatem wypisywanie czegokolwiek na jego temat byłoby głupotą.
Do dzieła. Organizacja, do której należałem powstała na początku ubiegłego wieku, jakoś w pierwszej jego dekadzie. Została założona przez okolicznych mieszkańców, emigrantów z naszego kraju. Głównym założeniem było dokonywanie wpłat na jej konto, tak aby w przypadku niespodziewanych trudności rodzinnych można było pomoc potrzebującym. Wtedy nie było jeszcze polis. Z czasem pojawiły się one. Również ilość ludzi zaczęła być coraz większa. Zaszła zatem konieczność lepszego wykorzystania grupowych funduszy. W ten sposób pojawiły się polisy, bo przecież za relatywnie niską składkę można było, w tragicznej sytuacji otrzymać nie najgorszy benefit.
Wtedy również nikt nie myślał kategoriami wielkich odszkodowań. Bardziej chodziło o to aby rodzina po odejściu najbliższego mogła godnie go pochować, bo przecież i wtedy to się wiązało z określonym kosztem.
Do dzisiaj jest to główny cel naszego ubezpieczenia. Nikt nie wykupuje polisy na steki tysięcy dolarów a raczej na kilka tysięcy tak aby organizacja pogrzebu nie zburzyła domowego budżetu. Do mnie to przemawiać wydaje się być rozsądnym rozwiązaniem. Jeśli do tego dołożyć kultywowanie własnych tradycji to w sumie według mnie to jest pożyteczna inicjatywa.
Rozumiem jednak niechęć do ubezpieczeń. Poza polisą w naszej organizacji mam polisę również w tradycyjnym towarzystwie ubezpieczeniowym.
Kilka słów zatem na ten temat. Ubezpieczenie na życie ma przed wszystkim zapewnić w miarę normalne funkcjonowanie rodziny w przypadku nieszczęśliwego zdarzenia jakim jest odejście najbliższej osoby. Biorąc to pod uwagę ja zawieram ubezpieczenie terminowe na okres dziesięciu lat. Dlaczego tak? Ano po takim okresie potrzeby mojej rodziny ulegają zmianom. Załóżmy, że jedno z dzieci idzie na studia. W Stanach ich koszt jest horrendalny. Rok studiów często przekracza dwadzieścia tysięcy dolarów. Ten dodatkowy wydatek dodawałem zatem do sumy ubezpieczenia zwiększajac ja odpowiednio. Po skończeniu nauki syna, przy wznawiania polisy odpowiednio redukowałem sumę odszkodowania.
Obecnie dzieciaki są na swoim. Nie zachodzi zatem potrzeba ubezpieczania się na niewiadomo ile. Wciąż jednak kontynuuję moją polisę bo jak powiedziałem koszty pochówku nie są wcale małe i nie chce aby ten koszt sponiewierał nasze finanse.
To są przyczyny, dla których ja posiadam ubezpieczenie. W trakcie swojej pracy najczęstszą odpowiedzią na propozycje ubezpieczenia na życie było: po co mi ona, przecież mnie już nie będzie. Zgadza się. Ubezpieczenie to nie jest dla nas lecz dla tych, których zostawiamy aby zapewnić im w tym ciężkim czasie jakiś komfort finansowy.
Nie chce tu zabrzmieć jak kaznodzieja, ale ludziska tak dużo mówią o rodzinie i miłości do niej. Rzadko jednak myślą w kategoriach, co się z nią stanie jak mnie niespodziewanie zabraknie.
Na koniec dodam, że moja kariera w tym biznesie długo nie trwała. Nie umiem sprzedawać. Nie potrafiłbym sprzedać nowego mercedesa za dolara. Do tego trzeba mieć talent. Dobry agent potrafi owinąć odchody w papierek i sprzedać jako złoto. Być może dlatego tak bardzo nie lubimy handlarzy ubezpieczeniami.
Dobrze, że nie jesteś takim handlarzem z tym papierkiem i złotem. Cieszę się. Jak się pracuje w jakimś zakładzie, firmie, to masz od razu grupowe ubezpieczenie. Ja nadal kontynuuje to ze szkoły. Bardziej męczą mnie telefony, a to ubezpiecz się od pobytu w szpitalu a to na studia dzieci a to większą emerytura. Jak mówię nie dziękuję, wtedy zdziwiony pyta -„to nie jest dla pani ważne”. Wszystko jet ważne, trzeba umieć dokonywać wyborów i być asertywnym.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczerze mówiąc tych telefonicznych agentów czy innych sprzedawców tez wyjątkowo nie lubię i ich argumenty nigdy na mnie nie działają.
Stany Zjednoczone, a raczej ich mieszkańcy, żyją na kredyt. Zadłużenie na podziemie dwieście, trzysta tysięcy to nic niezwykłego. Dlatego ubezpieczenie na życie jest dość popularne właśnie aby nie stracić wszystkiego gdy nagle stanie się jakaś tragedia. Tam jednak realia są inne.
PolubieniePolubienie
Czyli też masz uczulenie na niesłyszących Twoich argumentów telefonicznych agentów .
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Definitywnie. Szczególnie jeśli raz takiemu powiesz, że nie jesteś zainteresowany a za dwa dni dzwoni jego kolega. W Stanach działają instytucje, do których możesz zgłosić taka molestujący cie kompanię i mogą mieć nieprzyjemności.
PolubieniePolubienie
Ja już nie słucham tylko mówię sorry i odkladam telefon. Wiem to ich praca i to ciężka, ale jestem zmęczona ze nie słyszą moich argumentów i odmowy tylko dalej paplają a ja grzeczna tracę czas
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Święta racja. Telemarketing to ciężki kawałek chleba, ale trzeba zrozumieć człowieka po drugiej stronie, że jeśli mówi nie, dziękuje, to trzeba to uszanować.
PolubieniePolubienie
Wolałabym kopać rowy niż usilnie namaw6iac kogoś do czegoś czego nie chce
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mamy podobną mentalność. 😃
PolubieniePolubienie
😚
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślałem, że zasada „Co wolno wojewodzie …” działa tylko u nas, gdzie ofiarom katastrofy smoleńskiej wypłacano różnej wielkości odszkodowania. Ale podobnie jest chyba w USA, niektórzy dostają bardzo duże odszkodowania, a innym wypłaca się tylko część, albo nawet pokazuje środkowy palec. Nie wierzę w ubezpieczenia z różnych powodów, ale ponieważ nie znam się na tym, i nie chcę się znać, więc nie wychodzę poza podstawowe ubezpieczenie, a rodzinę wolę zabezpieczać w inny sposób.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawdę mówiąc nie jestem pewien czy rząd Stanów wypłaca komukolwiek, jakiekolwiek odszkodowania z tytułu swojej działalności. Być może kosmonautą, nie wiem. Natomiast odszkodowania z powództwa cywilnego to juz inna para kaloszy, szczególnie gdy w grę wchodzi utrata zdrowia. Kwoty mogą być zawrotne. Prywatne ubezpieczenie od samego początku zakłada określoną kwotę odszkodowania i tu nie ma żadnych targów.
Polska to inne realia. Ludzie w Stanach żyją niemal cały czas zadłużeni. Hipoteki na domach przekraczające dwieście tysięcy to normalka. Przeciętny Smith nie ma takich pieniędzy aby się zabezpieczyć przed utrata majątku w przypadku zgonu jednego z członków przynoszących dochód. Ubezpieczenie może być w takim przypadku zbawieniem dla pozostałych członków rodziny. Kiedys wiele z tych spraw załatwiali pracodawcy…to było jednak dawno i nieprawda.
PolubieniePolubienie
Podczas wielkiego kryzysu ekonomicznego sprzed 100 lat, wielcy kapitaliści, pokroju Trumpa, ku uciesze gawiedzi, popełniali samobójstwa skacząc z najwyższych pięter swoich wieżowców. Ale taka Ameryka odeszła na zawsze, wielka szkoda … 😉 Po kolejnym światowym kryzysie z lat 2009/2009 wielcy kapitaliści zamiast popełniać samobójstwa hurmem zgłaszali się do rządu USA prosząc o wsparcie … dostali 3,2 bln. , czyli 3.200 mld., dol. USA. Jak plotka niesie tylko 17% skierowano na odszkodowania, a 83% poszło na rozkurz, czyli na płace i nagrody (!) dla największych bankowców. 😀
Obama zezwolił na takie rozdysponowanie, bo kapitalizm z lat 1920 był zupełnie czymś innym niż kapitalizm z lat 2008/9 przypominający … socrealizm. 😉 Być może za kilka, kilkanaście lat, USA dojdą do wniosku, że utrzymanie demokratycznego wizerunku i spokoju społecznego wymaga objęcia wszystkich obywateli ubezpieczeniami społecznymi. Być może, bo jak zwykle, gdy brakuje kasy to robi się małą wojenkę. Problem w tym, że nie ma już zakątka na Świecie, gdzie można by taką wojenkę wywołać bez obaw o swoją dupę …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pamietam kryzys 2008 roku. To już inna Ameryka i nie ci sami ludzie co w latach trzydziestych. Kasta nie straciła. Stracili akcjonariusze, właściciele domów, a banki jak wiesz dostały kasiorę żeby przetrwać, chociaż było mnóstwo głosów aby dać im upaść. W świecie pieniądza ręka rękę myli a politycy to tego świata niewolnicy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Polacy mają alergię na ubezpieczenia, poza tym mało kogo na nie stać. A zasiłek pogrzebowy ledwo wystarcza na pochówek, a i to tylko w moim regionie, gdzie jest względnie tanio, bo im bardziej na zachód tym te ceny są dużo wyższe. Podejrzewam że w Ekwadorze o zasiłku pogrzebowym nie ma mowy, a nawet jeśli, to i tak dobrze że nadal masz tą polisę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczerze mówiąc nie wiem jak jest tutaj. Rozumiem niechęć do ubezpieczeń. Nie wszystkie jednak są złe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie. Ja tam może życia bym nie ubezpieczał, ale w dobie wariującego klimatu, gdzie w Polsce trąby powietrzne zrywają dachy, chociaż ten majątek zawsze warto ubezpieczyć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Koszty takich napraw są spore. Lepiej ubezpieczyć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak sami o siebie nie zadbamy to nikt tego nie zrobi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak było, jest i będzie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Muszę ubezpieczyć mieszkanie, oczywiście na najniższą kwotę, bo w razie kradzieży i tak nie dostanie się całości, to po co wydawać?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pracowałem swego czasu w PZU. Udział własny to norma. Warto jednak mieć jakieś ubezpieczenie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Sprzedałbyś tego Mercedesa na pewno. Ja bym kupiła 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chyba wrócę do handlu. 😂😂.
PolubieniePolubione przez 1 osoba