Opowiastka z Krzysztofem w tle

Odkąd pamiętam Stany były moim marzeniem. Dotarłem do nich wreszcie w 1989 roku. Inny świat. Jedna z wielu rzeczy, która mi się bardzo podobała to obojętny stosunek do ubierania się. Przeciętny Amerykanin chce się czuć wygodnie w swoich ciuchach, a to jak go ktoś odbiera totalnie mu jest obojętne. To coś dla mnie. Poczucie przynależności do społeczeństwa między innymi zaczęło się przejawiać w chodzeniu w tym co lubię, choć czasami nie zawsze to mogło się nadawać na określona sytuację.
Garfield i Passaic to były miasta o silnej obecności Polonii. Tam jeździło się na zakupy, tam był wybór polskich knajp, polskie kościoły i zasadniczo wszystko czego przeciętny Polak potrzebował. Dla nas oczywiście zakupy były najważniejsze ale i przy niedzieli jeździliśmy również tam do kościoła.
Po mszy zawsze jeszcze gdzieś w teren, coś zobaczyć.
Mocno już zamerykanizowany odmówiłem Luśce odświętnego ubrania się do świątyni wiary. Wlazłem w krótkie spodenki i koszulkę bez rękawów, sandały i tak wystrojony wraz z rodzinką udaliśmy się na niedzielne uroczystości kościelne. No cóż, polski kościół to jednak inna tradycja. W tłumie odświętnie ubranych ludzi wyglądałem jak kosmita, jak truteń bez wyobraźni. Wracać było za późno a i w tym momencie wciąż nie dochodziło do mnie jak groteskowo musiałem wyglądać. Brr, jak sobie o tym dzisiaj pomyślę.
Siedzimy na tej mszy i w pewnym momencie ksiądz wypowiada takie oto mniej więcej słowa: każdy z nas jest obdarowany jakimś talentem, każdy z nas ma coś specjalnego w sobie. Znajdźmy to i bądźmy z tego dumni i używajmy na chwałę Boga. Głos też może być takim darem. Nim został obdarowany … Krzysztof Krawczyk. No i wyszedł nasz piosenkarz i zaśpiewał a głos jego niczym dźwięk rogu Wojskiego zadudnił w całej świątyni.
Trochę wtedy wydawało mi się to dziwne, że taki znany wokalista w takiej trochę dziwnej sytuacji. Czemu jednak nie, skoro czuł taką potrzebę.
Nie pamiętam ile pieśni wykonał. Zakodowały mi się w głowie przede wszystkim zdania wypowiedziane przez księdza na temat naszych talentów i konieczności ich kształtowania oraz to, że zaraz po mszy starałem się zniknąć z pola widzenia wszystkich krajan, którzy nie mogli przestać mi się przyglądać.
Oj, wciąż mi się robi gorąco jak widzę siebie w tym nabożnym tłumie w klapkach, krótkich spodenkach i koszulce bez rękawów, nawet krótkich.
O zgrozo. Tyle w temacie Krzysztof Krawczyk i Marka kościelnej rewii mody.

45 myśli w temacie “Opowiastka z Krzysztofem w tle

Add yours

  1. Zaje*ista anegdotka, naprawdę podoba mi się, cały wydźwięk, a jeśli chodzi o szczegóły to to zdanie „W tłumie odświętnie ubranych ludzi wyglądałem jak kosmita, jak truteń bez wyobraźni.” – każdy ma chyba taki moment w życiu, że po plecach przechodzą mu ciary żenady, musi odejść i skryć twarz w dłoniach 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Klik dobry:)
    Gdzieś kiedyś czytałam, że Krzysztof Krawczyk w Chicago w kościele na Jackowie otrzymał dar wiary. Wszedł do kościoła niewierzący, a wyszedł wierzący. Może dlatego śpiewał w kościołach? A może też dlatego, że nie zawsze miał gdzie śpiewać, bo w jakimś okresie czasu trudno było o koncerty. Wtedy zarabiał kryjąc papą dachy.

    Pozdrawiam serdecznie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Te same lata wspominamy. Byłem w Chicago 1984 do połowy 87. W tamtych latach Krzysio pracował na dachach, a wieczorami dodatkowo dorabiał w restauracjach. Byłem w knajpie Touch Europe, podobno Jugosłowianin był jej właścicielem. Krzysiu śpiewał kilka piosenek, a potem podchodząc do stolików pozdrawiał od właściciela i zapraszał do konsumpcji wybranych dań.
      Byłem tym troszkę zszokowany

      Polubione przez 1 osoba

  3. Zawsze moglu być gorzej, gdybyś np. poszedł na golasa 🙂 A poważnie, to wiem co czułeś, bo ja kiedys przesadziłem w odwrotna stronę i odwaliłem sie jak na posiedzenia Rady Ministrów i w tłumie ubranych na luzie ludzi czułem sie jak dziwoląg… 🙂 Swoja drogą, na występ Krawczyka to i ja bym się chętnie do kościoła wybrał… Ponoć Nergal ostatnio koncertuje w kościołach 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. Zawsze marzyłam, by tu przyjechać, ale kiedy zmarła ciotka, zabrakło szansy. Nie to, że tu lepiej, ale ta różnorodność i inne perspektywy niż PRL.
    Widać, żeś Polak, bo masz obiekcje, Amerykanin wrzuca na luz.
    Serdeczności

    Polubienie

  5. To cudowne, że byłeś wtedy na mszy i nie ważne, czy w klapkach czy w mokasynach. Dla Boga znaczenie ma Twoje czyste serce. Rodziłeś się nagi i boso pójdziemy na tamten świat. A że zaśpiewał w kościółku pan Krzysztof i wykorzystał swój talent, to piękne! Fajny wpis, dzięki Marku

    Polubione przez 1 osoba

  6. To chyba nawet nie chodzi o kościelną modę tylko o szacunek dla miejsca, które przecież skojarzone nierozerwalnie z panem Bogiem:-) to trochę tak jakby pójść do własnego szefa w wielkiej korporacji w klapkach kubotach. Niby ok… ale jednak nie do konca:-)

    Polubione przez 1 osoba

      1. Bo na pewno dla Pana Boga ważniejsza jest obecność niż ubranie. Tylko ja sobie myślę, że to dotyczy osób biednych, które idą w tym co mają, bo nie mają nic innego. Pozostalych chyba jednak powinna obowiązywać zasada stosownosci do okliczności:-). I Ty przecież też tak uważasz , bo jednak poczules się glupio:-)

        Polubienie

        1. Ja wiem, ja też nie piętnuję:-) Bo każdy z nas czasem zrobi coś, czego potem żałuje. W różnych kwestiach i z różnych powodów. Ważne, żeby tak jak Ty, wyciągać wnioski:-)

          Polubione przez 1 osoba

        2. No i o to chodzi. A o Krzysztofie Krawczyku słyszałam, że on tam w Stanach, przynajmniej na początku, pracował fizycznie, na budowie, bez umowy oczywiście. Zarobił bardzo dużo, a potem miał wypadek i wszystko stracił. Także to miły akcent, że akurat śpiewał, ciekawe czy to było przed czy już po..

          Polubione przez 1 osoba

  7. Miałem o wiele gorszy przypadek. Latem 1977 r. do Łodzi na coroczne 2 tygodniowe „Spotkania baletowe” ściągnęły najlepsze zespoły tańca z całego Świata. Biletów nie było w sprzedaży, bo zarezerwowano je dla gości. Ja miałem 2 osobowy roczny karnet z miejscem w loży, więc łaskawie dostałem bilety na balkonie. Ubrałem się w czarny garniak z muchą, a moja dziewczyna w suknię wieczorową i „świecidełka” w uszach, na szyi, i gdzie się dało. Na sali jednak widownia była na luzie, na domowo, albo sportowo (jebansy, sandały, T-shirty). Na scenie tańczyli Rosjanie, ale dopingowali ich siedzący na widowni … Amerykanie. Zrobiło się nam głupio bo wyglądaliśmy jak „stróż w Boże Ciało”, więc zaczęliśmy ukradkiem ściągać z siebie co się dało. Dziewczyna wyskoczyła ze „świecidełek”, ja ściągnąłem muchę z marynarką i zakasałem rękawy. Niewiele to dało.
    Następnego dnia, nauczeni przykrym doświadczeniem, ubraliśmy się jak na spacer, ale tym razem na widowni wszyscy byli w pełnej gali, niektórzy nawet w smokingach. Te dwa dni kompromitacji śnią mi się do dzisiaj. Okazało się, że ekipy ZSRR i USA wykupiły wszystkie dostępne bilety, i tak, gdy występowali Rosjanie na widowni siedzieli Amerykanie, gdy tańczyli Amerykanie widownia to Rosjanie. Od starszych bywalców dowiedziałem się, że obowiązujący strój ustalali aktorzy z kasą biletową, o czym informowano zapraszanych gości. Nie wiedzieliśmy, że można było wcześniej przeprowadzić wywiad w kasie biletowej. Na „szczęście” czasy się zmieniły i dzisiaj do Opery można przyjść w czym się chce, z popcornem, płaczącymi dziećmi i inymi „szeleściorami”

    Polubione przez 1 osoba

    1. Rzeczywiście można się w tych konwenansach pogubić. Pamietam mój pierwszy raz na Broadwayu. Chyba był to Phantom of the Opera. Wyciągnęliśmy najlepsze ciuchy. Zupełnie niepotrzebnie. Pełna swoboda ubraniowa. Zdarzali się jednak ludzie podobni do bas chcą pokazać szacunek dla sztuki. Potem i nasz szacunek zmienił się w codzienne ubranie.

      Polubienie

  8. Dobre ,dobre ,bardzo dobre, z humorem i poczuciem dystansu do siebie. Lubię ludzi z poczuciem humoru i masz rację, najlepiej żartować z samego siebie, bo się nikt nie obrazi,
    a do tego humor sytuacyjny, pośmiałam się , wprowadziłeś mnie w dobry nastrój .Pozdrawiam radośnie :))

    Polubienie

    1. Serdeczne dzięki za ten bardzo miły i sympatyczny komentarz. Żyjemy w świecie pełnym egoizmu i mocno zmaterializowanym. Pozostało nam patrzeć na to wszystko, w tym rownież siebie, z dystansu i szukać uśmiechu.
      A możliwość wprowadzenia kogoś w dobry humor…najfajniejsza zapłata.
      Pozdrawiam równie radośnie. 😃😃

      Polubione przez 1 osoba

  9. Polacy przywiązują tak dużą wagę do ubierania się szczególnie jeśli chodzi o strój stosowny do sytuacji nie zauważyłam np. takiego zachowania przebywając w Niemczech tam każdy ubiera się jak chce i nikt nie zwraca na to uwagi i mnie to odpowiada 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑

mo mnsoor blog

Website News

pk 🌍 MUNDO

Educación y cultura general.

Staircase Heaven

Modern Staircase & Balustrade

NA SATURNIE

jestem na innej orbicie, a tu jest chaos

Pisane Kobiecą Duszą 💋

Witryna Internetowa Pisana Kobiecą Duszą*** The website has a google translate. A google translate is below***

Listy i [inne] brewerie.

"Plus ratio quam vis".

kosmiczne lata

papa was a rolling stone

notatki na mankietach

mysli szybkie, mysli smiale, wszystkie mysli duze i male...

𝓛𝓾𝓼𝓽𝓻𝓸 𝓬𝓸𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷𝓷𝓸ś𝓬𝓲 - 𝓴𝓪𝓵𝓲𝓷𝓪𝔁𝔂

𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒

Myśli (nie)banalne Joanny

Moje spojrzenie na świat

FacetKA

... bo ktoś musi nosić spodnie!

rymki i nie tylko

Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,