Wyspa zaliczona, Puerto Lopez zaliczone. W sumie poza hotelem, który niestety nie miał klimatyzacji, reszta była bardzo fajna. Miasto żyje przede wszystkim z turystów. Uliczki wokół plaż i w jej wzdłuż rzeczywiście wyglądały nieźle jak na warunki ekwadorskie. Hotele z wyjściem na ocean również prezentowały się lepiej niż te w centrum miasta. Widać zatem, że liczą tutaj bardzo na wszelkiego rodzaju podróżników, włóczęgów turystycznych. Stąd oczywiście lepiej dostać się na Isla de la Plata niż z Montañity, bo właśnie tutaj zaczynają swoją trasę wszystkie motorówki.
Mała Górka jednak cieszy się o wiele większą renomą od Puerto Lopez, pewnie z powodu możliwości zakupu marychy. Plażowo jest też zdecydowanie atrakcyjniejsza. Być może dlatego, że to mała mieścina a raczej wioska w przeciwieństwie do liczącego dwadzieścia piec tysięcy Puerto Lopez. W Montañicie królują turyści w Lopez jest to już bardziej wymieszane.
Tak czy inaczej czas ruszać dalej. Postanowiliśmy znowu odwiedzić miejsca, w których już byliśmy. Padło na Bahia del Caraquez i Canoa. Oba te miejsca zostały najbardziej dotknięte przez trzęsienie ziemi sprzed trzech lat. Dało się ono we znaki na całym wybrzeżu, lecz właśnie te dwa ostatnie miejsca ucierpiały pod każdym względem najbardziej. To tu zginęło również najwiecej ludzi i to właśnie tutaj popłynęło najwiecej funduszy na odbudowę. Niestety mogliśmy zobaczyć na własne oczy jak kiepsko gospodarzą oba miejsca.
Po trzech latach w obu miejscowościach wciąż straszą i są widoczne skutki tragedii. Nasłuchaliśmy się o przekupstwach, o przepłacaniu i o lokalnej korupcji. To okropne, że ludzie, których wybrano aby w czasach krytycznych nieśli pomoc, wykorzystują nieszczęście do własnego wzbogacania się. A historii takich słyszeliśmy sporo.
Bahia del Caraquez leży w wyjątkowo narażonym na kataklizmy miejscu. Ponad dwadzieścia lat temu miało tu miejsce katastrofalne trzęsienie ziemi a potem El Ñino zalewając miasto dokończył dzieła spustoszenia. Miasto odbudowano. Miało być ekologiczne, co w tym wypadku oznaczało samowystarczalne na wypadek odcięcia od świata. Jak ta odbudowa wyglądała pokazały wstrząsy sprzed trzech lat. Najbardziej widowiskowa ulica przy której stały pokazowe apartamenty swieci pustakami. Wieżowce stoją z popękanymi ścianami i czekają na decyzje „zapracowanych” swoimi sprawami biurokratów. Żałosny widok. Byliśmy tam pięć lat temu. Miasto przyciągało inwestorów cieszyło się popularnością wśród imigrantów. Niewiele z tego pozostało bo tępi politycy widzą tylko czubki własnego nosa.
Nie inaczej sytuacja ma się w Canole. To przy Bahii, mała osada rybacka. Jednak tutaj Pacyfik stwarza świetne warunki do pływania na desce surfingowej. I tu było pełno życia podczas naszej ostatniej wizyty. Tutaj widać odrobine efekty pracy oficjeli ale i tu sprzeniewierzono ogromne pieniądze. Ta wizyta potwierdziła to o czym mówi wielu Ekwadorczyków, korupcja w polityce jest niczym rak na zdrowym organizmie. Widać i tu jak na całym świecie do władzy najczęściej dochodzą odpady śmietnikowe.
Po trzech latach od trzęsienia życie powoli wraca do normy. W Canoa pojawiają się już turyści. Najbardziej popularna restauracja jest własnością Holendra, a poznany Norweg remontuje swój hotel. Najbardziej tłoczno jest tutaj podobno w sierpniu i lutym. Nam się zatem udało ominąć nadmiar ludzi. Nie zależnie od tego plaża w Canoa przyciąga zawsze sporo młodzieży. Zjeżdżają się oni przede wszystkim w swoich wypasionych pick-apach. Co ciekawe, na pace montują zestaw radiowo głośnikowy i hulaj dusza piekła nie ma. Ryk z takiego “radiowozu” jest całkiem niczego sobie. Na szczęście ma to miejsce przede wszystkim w soboty i niedziele. Na nieszczęście my dotarliśmy do Canoy późnym popołudniem w niedziele. Po powrocie ze spaceru rozłożyliśmy się w naszym pokoju gdy nagle jakiś maniak postanowił pochwalić się swoim sprzętem i zachęcić nas do swojej muzyki. Po piętnastu minutach tego wątpliwej przyjemności spektaklu, poprosiłem naszego hotelowego aby pogadał z nawiedzonym wielbicielem lokalnej muzyki i spowodował odrobinę skręcenia głosu. Nie zgadniecie odpowiedzi. Jak się dowiedziałem ten boom boom box znajdował się na publicznej ulicy i nawet policja nie miała prawa go uciszyć. Na szczęście po następnych dwudziestu minutach to „cacko” odjechało ku naszemu zadowoleniu.
Smutno było patrzyć i porównywać to co było do tego co jest. Pogoda jednak dopisała, w hotelu klima i pusta plaża z kilkoma zwolennikami oceanicznych kąpieli, to było całkiem niezłe przed czekającym nas powrotem. Dobiliśmy do końca trasy. Dalej na północ ponoć trzeba się liczyć z narkotycznymi rozgrywkami. Czas zatem wracać do domu. Spisywać to co widziałem, póki pamietam.
Pieniądze zniknęły, budynki stoją a złodzieje czekają na turystów i inwestorów
Do wynajęcia. Jacyś chętni?
Plaży w Bahii też nie ma komu posprzątać
Canoa. Po lewej jadłodajnie, po prawej hotel. Ulica miała być pokazowa.
Restauracja – hotel. Właściciele Holendrzy. Oni mogli odbudować.
Oglądanie zniszczeń po trzęsieniach lub powodziach ściska serce, ale natura jest bezwzględna dla naszych odczuć…
Dobrze, ze nie zapuszczaliście sie w niebezpieczne rejony.
PolubieniePolubienie
Zobaczyliśmy co chcieliśmy zobaczyć. Teraz będzie łatwiej bo i nabraliśmy pewności siebie.
Kataklizmy niestety będą się zdarzać. Gorzej, że coraz częściej ludzie je wykorzystują do własnych potrzeb.
PolubieniePolubienie
Oj smutna ta „pokazowa” ulica. Jak to jest, że do władzy nie zapędzają się solidni, rzetelni, uczciwi ludzie. A może wchodzą tylko jak już wejdą, to wpadają w domino ręka rękę myje, machlojka jedna pociąga drugą, a dalej, jak domino.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I ja tego nie pojmuje. Co się z nami stało, że mamy tak mało respektu dla innych. To jest przerażajace jak staczamy się coraz niżej, niżej i niżej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Marku tylko my nie leżmy!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Twoja relacja kolejny raz przekonuje mnie do ograniczonej skuteczności pomocy – powinni ją dostawać tylko ci, którzy najpierw pokażą, że sami z siebie są w stanie coś dać. Jak mawiają „za darmo – umarło”.
PolubieniePolubienie
Nie ulega wątpliwości, że tak powinno być. Ludzie nauczyli się wyciągać ręce zamiast je zakasać i wziąć się do pracy. Dziwny ten świat.
PolubieniePolubienie
No ablo español muy bien y hoy sera en polaco:-) Z tej notki wynika, że polscy i ekwadorscy politycy na jedną modłę szyci… Przykro się patrzy na takie obrazki gdy człowiek ma świadomość jak pięknie mogłoby być gdyby pieniądze zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem, a nie rozkradzione po drodze.
Saludo cordial!
PolubieniePolubienie
Ja też przejdę na polski jednak.🙂 To było bardzo smutne patrzyć na miast, które żyło piec lar temu a teraz pustoszeje. Rozmawiałem z amerykańskim właścicielem hotelu w Bahia. On tez ma dość walki z bezdusznymi politykami. Chce się stamtąd wynieść. Trudno się dziwić.
Saludos.
PolubieniePolubienie
Te zdjęcia w porównaniu do poprzednio zamieszczanych wywołują smutek… Oglądając to człowiek cieszy się, że mieszka w takim rejonie świata gdzie właściwie nic mu nie zagraża…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczerze mówiąc oglądem się to z dość dużym przygnębieniem.
PolubieniePolubienie
A w rejonie gdzie Ty mieszkach takie trzęsienia ziemi czy inne kataklizmy występują i są tak silne?
PolubieniePolubienie
My tutaj odczuwamy to minimalnie. Cuenca nie leży w strefie trzęsień. Jednak Ekwador jest mały i odpowiednio silny wstrząs czas w całym państwie.
PolubieniePolubienie
Marycha w Ekwadorze jest legalna, czy wspomniałeś o tym miejscu bo roi się tam od dilerów?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie, nie jest legalna ale w miejscach turystycznych przymykają lekko oczy. 😃
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jakby nie było to też jest jakaś atrakcja dla turystów 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Atrakcja jest niewątpliwa. Stąd w Monatañicie było najwiecej ludzi.
PolubieniePolubienie
Analogie do Polski nasuwają się same. Szkoda, że te gorsze!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Polityk to juz żaden autorytet to zwykły oportunista, bez żadnych zachamowań
PolubieniePolubienie
Podoba mi się to, że nie ma tego przepychu hoteli i koszmaru hałaśliwych turystów, jak w Europie.
Miasteczka ciche, puste plaże, morze, przyroda, sama natura.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Ciszy i spokoju,tego akurat mieliśmy pod dostatkiem. Z tego punktu widzenia europejskie plaże pewnie nie są w stanie dorównać tutejszym. Wypocząć nie da się w tłumie i hałasie. 😃
PolubieniePolubienie