Dlaczego Cuenca.

W naszą podróż po Ekwadorze wyruszaliśmy z mieszanymi uczuciami. Problemy z agencją spowodowały, że podniecenie wycieczkowe znacznie opadło. Byliśmy jednak już na miejscu więc nie było sensu załamywać rąk tylko korzystać z przyjemności zwiedzania.

Ekwador dzieli się na trzy strefy, wybrzeże, Andy i dżungla. Mój domowy przewodnik skreślił dżunglę jeszcze przed wyjazdem przede wszystkim z powodu klimatu. Pozostały wybrzeże i Andy. W tych rejonach poszukiwania ewentualnych ciekawych miejsc skoncentrowały się wokół Quito, Manty i Cuenki.

Stolicę Ekwadoru, którą mieliśmy okazję poznać w pierwszych dniach naszego pobytu niemal natychmiast odrzuciliśmy. Wielkie, przepełnione miasto z korkami na ulicach nie było zdecydowanie tym czego szukaliśmy.

Około półtorej godziny jazdy na północ od Quito znajdowało się małe miasteczko o nazwie Cotacachi. Zasadniczo nic specjalnego, jednak sporo Amerykanów wybierało to miejsce. Musieliśmy to sprawdzić. Otóż panuje tam dość specyficzny mikroklimat. Otoczone górami w pięknie położonej dolinie, rzeczywiście robiło wrażenie. Niestety, tu Amerykanie budowali swoje domy w ramach zamkniętych enklaw otoczonych murami. My chcieliśmy być częścią tutejszej ludności a nie separować się od niej. Poza tym wielkość miasta nie napawała optymistycznie z punktu widzenia rozrywek wszelkiego rodzaju.

Osobiście mam słabość do wody. Ocean przemawiał do mnie wielkimi literami. Manta jednak nas zawiodła. Okazała się przede wszystkim miejscem imprez i sporej ilości młodzych ludzi z całego świata. W ramach pobytu zabrano nas na wycieczkę małym busem do okolicznego parku narodowego nad oceanem. Przepiękne miejsce, znajdujące się na trasie o zachęcającej nazwie „Droga Słońca”. Wraz z nami było jeszcze pięć osób w wieku od osiemnastu do dwudziestu lat. Czuliśmy się jak rodzice grupy. Okolice Manty i Droga Słońca to wspaniałe miejsca ale i temperatura, i wilgotność też odpowiednia. Znaleźliśmy pare ciekaw miejsc w niedużej odległości od Manty, które ewentualnie mogłyby wchodzić w grę na przyszłość. Przed nami była jeszcze Cuenca.

Żeby dojechać do Cuenki musieliśmy wrócić do Quito. Przyczyna była dość prosta, jeśli ludzie latają w Ekwadorze to tylko do stolicy. Zatem połączenie lotnicze Manty z Cuencą musiało odbyć się przez Quito.

Cuenca nas kompletnie zaskoczyła. Przede wszystkim tempo wolniejsze niż w stolicy i spokojniej niż w Mancie. Ze zdziwieniem też stwierdziliśmy, że pomimo wysokości warunki pogodowe są doskonale. Poznaliśmy okolice z parkiem narodowym w Cajas a stare miasto położone na wzniesieniu bardzo nam przypadło do gustu. To był początek sporego zainteresowania Cuenką przez jedną z najbardziej popularnych stron internetowych propagujących Amerykanom życie poza krajem na emeryturze. Już w owym roku mieszkało w Cuence na stałe pare setek rodzin ze Stanów, Kanady i co ciekawe również z Australii.

Wiedzieliśmy już, że jeśli zdecydujemy się na Ekwador to tylko i wyłącznie na Cuenke. Tylko czy napewno chcemy jeszcze jednej życiowej przeprowadzki.

Na to pytanie miała nam dać odpowiedz kolejna wizyta w Ekwadorze ale już tylko ograniczona do Cuenki.

Wróciliśmy zatem po pół roku na miejsce przestępstwa. Zanim jednak do tego doszło na internecie domowa planistka nawiązała kontakt z Australijką mieszkającą w Cuence, która pracowała dla ekwadorskiego budowlańca. On właśnie odnawiał historyczny budynek w centrum miasta, w którym miało się znajdować osiem apartamentów na sprzedaż. Ceny bardzo przystępne. Po przyjeździe zamieszkaliśmy w hotelu, którego właścicielami okazali się przybysze z kraju kangurów. Oni byli tu już chwile, dzięki czemu ich hotel i restauracja stanowiły miejsce spotkań emigrantów. No i wyobraźcie sobie poznaliśmy małżeństwo on Amerykanin, ona…Polka.

Sponsorem tego wypadu był poznany na internecie budowlaniec. Starał się jak mógł aby nas zainteresować kupnem apartamentu. Nie musiał. Okolica, miasto ilość emigrantów ze Stanów i Kanady no i ta Polka zrobiły swoje.

Została tylko zaliczka i czekać. Wybór stał się ciałem.

50 myśli w temacie “Dlaczego Cuenca.

Add yours

  1. Zatem wybór był dłuższy i bardziej przemyślany niż na początku sądziłam. Myślałam, że to pod wpływem emocji, chwili i zauroczenia przyrodą.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Taki był plan od początku. Quito, Manta i Cuenca. Wybrać to co przemawiało do nas najbardziej. Mieszkać molochu wielkości Quito? Raczej nie wyobrażam sobie. To miast tez leży w dolinie tylko wyjątkowo długiej i bardzo wąskiej. Quito wzdłuż ma kilkadziesiąt kilometrów, wszerz tylko kilka. Ścisk i trafik przez cały dzień nie do zniesienia. Historyczne centrum słabo pamietam ale zrobiło na nas pozytywne wrażenie. Tylko, źe w nim znajduje się tez pałac prezydencki czyli, w przeciwieństwie do Cuenki, dla nas nie byłoby w nim miejsca. 🙂

      Polubienie

  2. Heh,są miejsca w których zakochujemy się od pierwszego wejrzenia 🙂 A jak czytam te Twoje wpisy, przeglądam zdjęcia, to z całą pewnością mogę stwierdzić że jesteś tam szczęśliwy,a tylko miłość daje szczęście 🙂 Ech,ale mam dziś nastrój… 🙂

    Polubienie

  3. A więc jednak trochę przypadek, trochę za sprawą spotkanych po drodze ludzi. Dla mnie byłoby bardzo ważne, żeby mówić językiem tubylców, ale skoro tam jest duża grupa Amerykanów, a w dodatku również zdarzają się Polacy, to chyba nie może się czuć osamotnieni. A to byłoby najgorsze.

    Polubienie

        1. Oj tak. Ja zaczęłam się uczyć hiszpańskiego i to jest super język i świetna zabawa. Niestety trochę to sobie odpuściłam, ale w sumie, to ja nie mam tak silnej motywacji jak Wy powinniście mieć:)

          Polubione przez 1 osoba

        2. Ja najlepiej się uczę interaktywnie, książka, film, blog, zmuszanie się do pisania odpowiadają. A do tego jakaś fajna aplikacja w telefonie:)

          Polubienie

        3. Ale mi narzuciłaś tempo. Przygotowuje się właśnie do rozmowy z właścicielem byka, który pasie się na naszej posesji. Gamoń zerwał się z powroza i wpadł do ogródka. Zrobił sporo szkód i nie chciał ze mną kooperować gdy próbowałem go grzecznie wyprosić. Uciekł dopiero jak sięgnąłem po kija. Przy okazji ucieczki spowodował jeszcze więcej szkód. To wszystko będę musiał mu wyjaśnić a on ni cholery z angielskiego. Właśnie sztukami slow na google translate. Will be fun. 😂😂😂

          Polubienie

        4. Ja tego nie wymyśliłem. To z Google Translate. Ciekaw jestem czy się zrozumiemy. 🙂
          Así que hablamos el uno con el otro. Seguro era para significar que ciertamente te pegaría algunas de mis conversaciones.

          Polubienie

Dodaj komentarz

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑

mo mnsoor blog

Website News

pk 🌍 MUNDO

Educación y cultura general.

Staircase Heaven

Modern Staircase & Balustrade

NA SATURNIE

jestem na innej orbicie, a tu jest chaos

Pisane Kobiecą Duszą 💋

Witryna Internetowa Pisana Kobiecą Duszą*** The website has a google translate. A google translate is below***

Listy i [inne] brewerie.

"Plus ratio quam vis".

kosmiczne lata

papa was a rolling stone

notatki na mankietach

mysli szybkie, mysli smiale, wszystkie mysli duze i male...

𝓛𝓾𝓼𝓽𝓻𝓸 𝓬𝓸𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷𝓷𝓸ś𝓬𝓲 - 𝓴𝓪𝓵𝓲𝓷𝓪𝔁𝔂

𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒

Myśli (nie)banalne Joanny

Moje spojrzenie na świat

FacetKA

... bo ktoś musi nosić spodnie!

rymki i nie tylko

Przed wejściem tutaj nie musisz konsultować się z żadnym lekarzem, farmaceutą, a nawet z rodziną, gdyż treści tu zawarte z pewnością nie zaszkodzą Twojemu zdrowiu i życiu,