Gdzieś tam przebywająca w krainie wiecznych łowów Babcia, tu na ziemi pozostawiła po sobie dom. Przypadł on, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami rodzinnymi, wnukowi. Co on zdecyduje zależy już tylko od niego.
Spacerując ulicą pewnie ten dom niczym specjalnym się nie wyróżnia. Może poza szpicem anteny telewizyjnej, pamiętającej czasy dwóch programów. Nikt już nie ma takiej anteny, sięgającej niemal do nieba. Trzeba było tak wysoko ją zainstalować by można było odebrać sygnał. Przymocowana do komina ma się wciąż dobrze, chociaż niczemu już nie służy.
Otynkowana na szaro z zewnątrz dwupiętrowa konstrukcja sprawia wrażenie zmęczonej i domagającej się odrobiny zainteresowania. Minęło bowiem pare lat od ostatnich ulepszeń a dom jak dom zawsze jest coś do zrobienia koło niego. Ma już w granicach sześćdziesięciu lat a czasy, w których był budowany nie znały obecnych technologii.
Wnętrze też potrzebuje zainteresowania bo i tu ślad czasu odcisnął swoje piętno. Skrzypiące podłogi, zmarszczone linoleum, poblakłe ściany to tylko początek. Stosunkowo łatwy. Co zrobić ze zbyt stromymi schodami na piętro, zbyt wąskimi do piwnicy i garażu? Jak ją poprawić aby można się było wyprostować? Parter to kuchnia i dwa pokoje. Do tego łazienka z oknem wychodzącym na drzwi wejściowe, ku uciesze wścibskich i ciekawskich. Piętro już raz zostało przerobione ale i tu daleko od komfortu. Cokolwiek i ktokolwiek zdecyduje się tu coś robić, potrzeba będzie konkretnych nakładów.
Patrzę na ten dom i widzę te jego wszystkie słabości, ułomności i braki.
A jednak nie potrafię o nim zapomnieć. Mieszkałem tu niby tylko dwa lata. Były to jednak lata, które wbiły mi się mocno w pamięć.
To stąd wyjeżdżaliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego a tydzień pózniej do kościoła. To tu rodzice nas błogosławili. To tu było moje pierwsze łoże małżeńskie. Tu powitaliśmy naszą córcię. To właśnie tutaj padły jej pierwsze słowa: mama, tata.
To tu, chociaż nie wewnątrz, uczyłem się „operować” kosą. W moich rękach było to narzędzie służące do wszystkiego z wyjątkiem koszenia trawy. Kosiłem jednak bo chciałem zaimponować teściowi. Pudło okrutne, ale przynajmniej dostarczyłem mu trochę zdrowia, bo śmiał się bezgraniczne obserwując moją walkę i z kosą, i z trawą.
To tu zjeżdżaliśmy z dzieciakami, razem ze szwagra rodziną by pod wieczór udać się do kart. A graliśmy zawzięcie i bez pamięci w ferbla, którego nauczył nas teściu. Zawsze przed grą zaklinał nas abyśmy grali ostrożnie czyli na małe stawki. Sam potem podkręcał tempo.
To wreszcie tu miały miejsce wszystkie święta bożego narodzenia z niezapomnianą kuchnią teściowej. Szczerze mówiąc w ich tradycji był biały barszcz z grzybami a ja z domu barszczu czerwonego z uszkami. Nic to, bo wypieki teściowej nie miały równych sobie.
Zwykły dom. A jednak niezwykły. Tyle, że tylko dla mnie.
Dobrze, że zostanie w rękach rodziny. A w Twoim sercu już na zawsze. Pięknie piszesz o teściach, pierwszych latach, wydarzeniach. Nie marudzisz i nie narzekasz, że było ciasno, że brakowało intymności, tylko, że kuchnia teściowej istny skarb. Twoja żona myślę, że jest świadoma, jaki to cud posiada u boku. Pozdrawiam Was
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dzięki serdeczne, szczególnie za ten „cud”. Nie jestem bez skazy, staram się przyglądać sobie i wyciągać wnioski. A na dodatek robię się sentymentalny.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To czuć, ale takiego wola kobiety niż macho bez sentymentów.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Muszę przyznać się bez bicia do macho to mi daleko.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I to mi się podoba. Więcej takich chłopów
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja jestem za przedłużaniem życia mebli i wszelkich sprzętów, za naprawianiem, a nie porzucaniem… Również w związkach międzyludzkich
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niewiele się różnimy w tym względzie. Nie lubię wyrzucać czy porzucać. Czasami jednak koszt naprawy przewyższa zakup, wtedy z ciężkim sercem ale….
PolubieniePolubienie
Znam panią, która sprzedała stary dom po teściach. Dom stał wiele lat niezamieszkany i ona ten właśnie aspekt wzięła za punkt wyjścia do ustanowienia ceny. Taniocha. Nabywca obił go siddingiem , zmienił pokrycie i zanim zabrał się za wnętrze to już miał na głowie byłą właścicielkę żądająca unieważnienia transakcji, bo… :
– Co ja zrobiłam? – Doznałam chyba zaćmienia umysłu… Za taką cenę???
Niestety. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki…
Po paru latach właścicielka sąsiedniego domu przebywająca w Stanach sprzedała dom rodzinny za cenę samochodu. Nawet nie odwiedziła tego domu. Nabywca wybudował już dom obok, a stary poddaje remontowi , zapewne przeznaczy go na wynajem..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U mojej żony w rodzinie jest podobna sytuacja. Sprzedali dom i pole po rodzicach. Dzisiaj tęskno za ojcowizną. Odkupić się jednak nie da. Inne czasy, inna cena.
Tez mi się wydaje, że ludzie podejmują tego typu decyzje zbyt szybko. Być może nie czują się przywiązani w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ważne to, że jest dzisiaj co wspominać! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na gotowaniu się nie znam, na kuchceniu ani tyle, wciąż o polityce – zbyt nudne, rymy ostatnio też jakoś cieżko przychodzą, to sobie przynajmniej powspominam.🙄
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nostalgiczny wpis, ale wiesz, myślę że to dobrze, że jest taki dom. Masz tyle pięknych wspomnień – i to dobrze że są takie wspomnienia. Nigdy nie byłeś samotny i jest teraz do czego wracać myślami. A przecież ciągle powstają nowe wspomnienia:)
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za ten ciepły komentarz. Za każdym razem jak jestem w Polsce wszystkie „moje” miejsca prowokują do wspomnień. To się pewnie już nie zmieni.
I ja serdecznie pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Dla mnie takim miejscem w Polsce jest Lublin i właśnie do niego jadę. 🙂 Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczęśliwej drogi i miłego pobytu. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję:-)
PolubieniePolubienie
Całkowicie rozumiem Twój sentyment, a z drugiej strony mam zupełnie inaczej- w ogóle nie przywiązuję się do miejsc. Nie mają one dla mnie żadnego znaczenia. Wspomnienia- tak, ale nie miejsca.
Co do starego budownictwa, to w Anglii nie trudno trafic do takiego domu. W ciagu mojej 10-oletniej kadencji tutaj przeprowadzalam sie wiele razy i tylko 2 moje mieszkania nie byly z czasow krolowej Victorii 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Może kiedyś uda mi się odwiedzić Anglię. Sporo tam historii i ten ichni konserwatyzm . Ciekawe to wszystko.
Szczerze mówiąc i ja nie przywiązuje się specjalnie do miejsc. Przeprowadzałem się w życiu dziesiątki razy i pewnie się jeszcze będę przeprowadzał. Ten dom to jednak coś szczególnego. W ciagu tych dwóch lat mojego życia tutaj miały miejsce jeśli nie najważniejsze decyzje to pewnie jedne z najważniejszych.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kilka razy przeczytałem ten tekst, bo przypomniał mi on moje dwa rodzinne domy, których już nie ma – zostały rozebrane na przełomie lat 60/70 pod wielkopłytowe budownictwo. Pomimo tego często tam chodzę, aby pospacerować po trawnikach i przypominać sobie, gdzie stało moje łóżko, a gdzie była komórka dziadka …
Masz rację , to były i są domy niezwykłe, nawet jak ich już nie ma.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Powtórnie mamy zbliżone przeżycia. To może być mój ostatni raz w tym zwykłym domu, a w nim wiele zostaną te wszystkie emocje. I pamięć tak jak w twoim przypadku. Dzięki, to też dla mnie taki specjalny komentarz.
PolubieniePolubienie
A co powiesz na to, że trzeba sprzedać dom /mieszkanie/ w którym człowiek się urodził, spędził całe dzieciństwo i młodość….? Pozostaje tylko w pamięci. Bo ja pamietam z niego każdy najdrobniejszy szczegół i nawet zapach…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chodziłem kiedyś do holistycznego lekarza. Powiedział mi, że tego typu traumatyczne przeżycia na zawsze nas kształtują nie pozostając bez wpływu na nasze emocje. Chyba nic więcej nie mogę dodać. Chyba tylko tyle, źe to napewno wyższa półka od mojego sentymentalnego przywiązania.
PolubieniePolubienie