Jak Polska długa i szeroka, większość odetchnęła z ulgą na wieść o wecie prezydenta dotyczącego dwóch ustaw na temat sądownictwa. Strażnik konstytucji był jednak tak długo pod wpływem prezesa i jego partii, że pojawiają się głosy zastanawiające się nad szczerością owego sprzeciwu. Andrzej Duda nie miał takich oporów w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, który obecnie funkcjonuje już jako zakładowa organizacja partyjna ekipy rządzącej. Żadne bredzenie, że jest inaczej prezesowej tego gremium nie zmieni tego faktu. Czy zatem prezydent rzeczywiście ugiął się pod naporem presji publicznej czy to tylko taka gra aby przywrócić społeczną wiarę w funkcję jaką on piastuje? Nie da się ukryć, że potrzebował on czegoś aby przestał być ośmieszany przez opozycję, stąd może to być tylko gra z potrzeby przywrócenia jemu powagi. Partia, którą kieruje szeryf z Żoliborza jest jednak, z uwagi na swojego przywódcę, nieobliczalna. Trudno zatem nie wyobrazić sobie, że albo ten scenariusz został rozegrany zgodnie z wolą wszechwładcy, albo jeśli tak się nie stało, to istnieje na tą okoliczność wcześniej skonstruowany plan. Czy gniew wodza wobec swojego dotychczasowego poddanego jest prawdziwy? Niby to orędzie szefowej rządu było ważniejszej od prezydenckiego przemówienia do narodu dla telewizji partyjnej. To wciąż może być jednak poza i wszystkie wypowiedzi członków rządu mogą jedynie mieć na celu ukazanie Andrzeja Dudy jako samodzielnego i nie ulegającego żadnym wpływom polityka w celu podniesienia jego znaczenia. Z drugiej jednak strony jeśli to gra to pewnie trochę ryzykowna. Gdy po raz pierwszy Jarosław Kaczyński doszedł do władzy, zabrało mu niecałe dwa lata aby stracić poparcie i swoimi decyzjami doprowadzić do rozpadu rządu. Obecnie mamy bardzo podobna sytuacje. On sam jako osoba prywatna jest chyba, obok Hetmana, najbardziej znienawidzonym człowiekiem w państwie. Na taki stosunek do siebie sam sobie zapracował. Ta niechęć do niego zaczyna coraz bardziej przekładać się na brak zaufania rownież do rządu i partii. Jeśli zatem okaże się, że oba prezydenckie weta, to tylko wcześniej zaplanowana gra dla zmylenia ludzi, to po odkryciu tego faktu straty wizerunkowe dla wszystkich wtajemniczonych mogą się okazać już nie do odrobienia. Zdawać by się zatem mogło, że taki pomysł byłby szaleństwem, problem w tym, że mamy do czynienia z człowiekiem bez wątpienia szalonym.
Skomentuj