Wygląda na to to, że mleko się rozlało. Wódz szczepu nadludzi Wielka Kopa pokazał swoją prawdziwą twarz. Prowokowany przez członków szczepów mniejszościowych wreszcie nie wytrzymał i dał się ponieść emocjom. Poszło o brata wielkiego wodza, który według niego został podstępnie zwabiony w zasadzkę, gdzie dokonano na nim wyroku. Wielka Kopa posądza o to Szczwanego Lisa, który sprawował władzę nad naszym terytorium, zanim on do niej doszedł. Niestety po wygraniu wyborów nie mógł on się dobrać do zdrajcy, bo ten czmychnął z podległych jemu terenów, przyjmując posadę Wielkiego Mędrca Bladych Twarzy. Wielka Kopa po objęciu nadzoru nad swoim szczepem, wszem i wobec ogłosił, że oto nadszedł czas fajki pokoju i pora zakopać wojenne tomahawki. Czas jednak pokazał, że on sam topora wojny zagrzebywać nie zamierzał, przygotowując się systematycznie i powoli do zadania śmiertelnego ciosu wszystkim miejscowym zwolennikom Szczwanego Lisa, do którego niestety on sam nie miał dostępu. Przestępczą działalność uciekiniera i zdrajcy miał odkryć i upublicznić zaufany wodzowi czarownik Rozjuszony Kret, znany z rycia i kopania pod innymi. Na niewiele jednak zdały się jego próby bo nie sposób było ukryć fakt, że choć nieświadomie, to jednak zasadzkę na brata sprowokował sam Wielka Kopa. Świadomość tego faktu od dawna zżera wielkiego wodza, toteż nerwy mu puściły kiedy jeden ze zwolenników Szczwanego Lisa odwoływał się do pamięci jego brata. Wywołany przed szereg naczelnik plemienia nadludzi nie bawił się w mowę pokoju, oskarżając podludzi o udział w zamachu na brata, zdradę państwa a ich zakłamane twarze porównał do bizonich mord. Blady strach padł nie tylko na elementy antyplemienne ale rownież na innych członków społeczności mniejszościowej, która w obawie przed wizją przeniesienia do krainy wiecznych łowów postanowiła pokazać wszystkim prawdziwą twarz Wielkiej Kopy. I gdyby to się działo w tamtych zamierzchłych czasach, niebo zapewne pokryłoby się sygnałami dymnymi zawiadamiającym lokalną społeczność o podłych planach Wielkiej Kopy. Dzisiaj jednak mamy telewizję dostępną każdemu i każdy mógł zobaczyć prezesa w akcji. Każdy też mógł usłyszeć co ma do powiedzenia złotousta panna Krysia z trzeciego rzędu, nie mylić z turnusem. Mamy rownież internet, na którym na temat wczorajszego wystąpienia pana możnowładcy wypowiada się wiele ludzi. Nie będę przytaczał postów na temat jego świadomości i poczytalności bo te i tak powtarzają się od wielu tygodni. Mi się bardzo podobał wpis pana Witolda Głowackiego, który porównał szefa partii i jej posłów do „Kaliguli w otoczeniu koni-konsulów”. Nic dodać, nic ująć.
Skomentuj