Trwa zażarta walka, niemal na noże, pomiędzy ministrami aktualnego rządu w zakresie najbardziej absurdalnego zachowania lub wypowiedzi. Moim faworytem jest Szogun, który jak tylko coś chlapnie to z miejsca przeszywa mnie jakiś ból wywołany ni to śmiechem, ni to niewiarą, że mógł on wpaść na tak niewiarygodny pomysł. Powoli jednak przyzwyczaja mnie do swojej prawdy objawionej i w związku z tym staje się coraz mniej śmieszny. O palmę pierwszeństwa do tej pory rywalizował z nim znawca zagranicy, który poza odkryciem nowego państwa, unieważnił wybory przewodniczącego Rady Europejskiej. Nie zgodzili się z nim pozostali uczestnicy wyborów w liczbie dwudziestu siedmiu i wybory usankcjonowali na przekór naszemu omnibusowi. Dla powagi swojego majestatu gościu zapuścił zarost, ale to go tylko zbliżyło wizerunkowo do Szoguna, zresztą nie tylko to. W pewnym momencie do tej dwójki dołączył minister od zdrowia, który, nie wiedzieć czemu nie potrafił dotrzeć do opracowań naukowych na temat leczniczej marihuany. Marycha zwana popularnie trawką, zapewne z nią mu się kojarzy stąd szukał dowodów na lecznicze zastosowanie łąkowej trawy, których oczywiście nie znalazł. Pan minister Radziwił się mocno zdziwił i dziwi się dalej, że ludzie chcą się leczyć metodami, na które nie pozwala mu klauzula sumienia, najnowszy trend w naszej medycynie. Pan zwany rownież pierwszym żandarmem i policjantem, wymyślił zaś, że wolność zgromadzeń należy się tylko tym, którzy wiecują w celu poparcia demokratycznie wybranej władzy. Dozwolone są rownież manifestacje poparcia dla prezesa. Reszta będzie traktowana jak radomskie warchoły, z całym szacunkiem dla tego miasta i wydarzeń jakie miały miejsce w 1976 roku. Bezskutecznie na listę próbował się dostać minister od środowiska. Kombinuje od dawana z drzewami i ich wycinką szczególnie w miejscach gdzie nadmiar drzew i zakaz ich wycinania koliduje mu z jego ideą sprzedaży swoich terenów pod zabudowę przeznaczoną przede wszystkim dla grzybiarzy. Te jego pomysły miały jednak bardziej charakter chciwości niż absurdu. Podjął zatem karkołomną decyzje wpuszczenia ministra od bezpieki w maliny. W świetle kamer telewizyjnych uraczył, z lekka zaskoczonego policjanta, kopertą z wiadomością od córki leśniczego. Podobne w niej było doniesienie na temat nielegalnego zgromadzenia leśników i grzybiarzy z Puszczy Białowieskiej, których to wiecowanie mocno daje popalić środowiskowemu duszkowi leśnemu. Nieprzygotowany na tą niespodziankę pierwszy karabinier koperty nie otwarł i wyszło jak to zwykle z kopertą u lekarza. Ponoć koperta wróciła do córki leśnika, nie zarejestrowały tego jednak telewizyjne kamery. W ten oto sposób za jednych zamachem zrobił się ścisk w czołówce absurdu. Do końca roku jednak jeszcze ponad sześć miesięcy i aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Skomentuj